Złożenie
tych papierów prawdopodobnie było najlepszą decyzją, jaką w życiu podjęłam.
Wczoraj wieczorem dotarliśmy do Lohr w Niemczech. Nigdy jakoś specjalnie nie
interesowałam się niemiecką kulturą, o języku nie wspominając, choć planowałam
odwiedzenie landu Bawaria, szczególnie okolic Würzburga. Teraz miałam do tego
idealną okazję i nie żałowałam złożenia formularzu, zmarnowanych około
dziesięciu godzin na przygotowanie do wyjazdu, które bardziej wyglądały jak
zajęcia z grupą przedszkolaków oraz tej męczarni na blisko czterdziestu
godzinach, podczas których uczyliśmy się języka niemieckiego. Lubiłam się uczyć
języków, lecz niemiecki był dla mnie czarną magią.
Wczorajszego
wieczoru zdążyliśmy się jedynie zapoznać z zasadami ośrodka, w którym
mieszkaliśmy i z jego terenem. Na jakiekolwiek spacery poza nim był już za
późno, ale z Dixie przeszłyśmy się ulicą. Z tego, co udało nam się wtedy
zobaczyć, wywnioskowałam, że centrum mogło być jeszcze bardziej interesujące i
piękniejsze. Ośrodek znajdował się na obrzeżach miasta, więc w domach
mieszkalnych, polach i torach kolejowych nie było nic specjalnego. Dzisiaj
grupy, które przyjechały wczoraj, miały dzień wolny od praktyk, by móc zobaczyć
miasto, a wcześniej pojechać do Würzburga również w ramach zwiedzania, ale
głównie po to, aby wskazać nam tymczasowe miejsca pracy, jak i zapoznać nas z
pracodawcami. Mieliśmy tu spędzić dwa tygodnie, więc wolny czas mogliśmy
przeznaczyć na indywidualne zwiedzanie.
Wstałam
wcześniej niż Dixie, Alex i Miley. Skorzystałam z tego, wybierając z walizki
ubrania i idąc do łazienki. Później trzeba będzie się rozpakować. Wraz z
dziewczynami miałam czteroosobowy pokój. Dixie była moją najbliższą
przyjaciółką, a Alex i Miley znajomymi, z którymi niewiele miałam tematów do
rozmów. Sądziłam nawet, że Alex niekoniecznie za mną przepada. Ja nie miałam
nic do żadnej z nich, choć czasem było trudno utrzymać język za zębami, kiedy
Alex potrafiła naprawdę zdenerwować człowieka.
Po
prysznicu i wykonaniu wszystkich porannych czynności opuściłam pomieszczenie.
Jedynie Alex już nie spała i próbowała rozczesać swoje czarne, falowane włosy.
Przywitałam się z nią krótkim „hej”, lecz nie usłyszałam odpowiedzi. Nie
przejęłam się, ponieważ to było normą. Dziewczyna nie przepadała za mną i z
wzajemnością. Nie czekałam na Miley ani Dixie, bo byłam za bardzo głodna.
–
Jakby dziewczyny pytały, poszłam na śniadanie – rzuciłam, zamykając za sobą
drzwi.
Wyszłam
na plac przez boczne wejście, z których schody prowadziły praktycznie do drzwi
naszego pokoju. Na zewnątrz nie było nikogo, prócz mnie. Wiał chłodny wiatr,
więc otuliłam się szczelniej bluzą. Rozejrzałam się dookoła, podziwiając widoki
rozciągające się ponad budynkami z czerwonej cegły otaczającymi plac.
Przepiękny widok gór skrytych za mgłą rekompensował chłodny, kwietniowy
poranek. Spomiędzy drzew porastających wzgórza wydobywały się słupy pary wodnej
i jedyne czego w tej chwili żałowałam to to, że nie wzięłam aparatu. Przez
cienkie podeszwy moich trampek kamienie, którymi wyłożony był cały plac
ośrodka, gniotły mnie z stopy.
Po
wejściu na stołówkę rozejrzałam się, co znajdowało się na szwedzkim stole –
kilka rodzajów szynki, ser żółty, masło, ogórki, pomidory, płatki, mleko,
pieczywo oraz termosy z kawą i herbatą. Uznałam, że zwykła kanapka z herbatą
będzie w porządku, więc wzięłam potrzebne produkty na talerzyk. Rozejrzałam się
za wolnym stołem, ale nigdzie takowego nie znalazłam. Przy każdym ktoś
siedział. Zauważyłam, że przy stoliku ustawionym w najbardziej zacisznym
miejscu w sali siedzi jeden chłopak. Jeden to lepiej niż grupa – pocieszyłam
się w myślach. Zbierając całą pewność siebie, ruszyłam w obranym kierunku.
Uśmiechnęłam się, kiedy blondyn z widocznymi ciemnymi odrostami podniósł na
mnie swój wzrok, a jego usta również wygięły się w uśmiechu.
Oby
mówił po angielsku, nie mogło być aż tak źle.
–
Można? – zapytałam łamanym niemieckim.
–
Proszę – także odpowiedział w tym języku, choć mogłam usłyszeć irlandzki
akcent.
Cicho
podziękowałam, zajmując miejsce obok chłopaka. Zabrałam się za robienie
kanapki, przy czym starałam się jak najmniej przeszkadzać chłopakowi. A może
wcale nie pozwolił mi tu usiąść i ja się przesłyszałam? Nie, bitte na
sto procent znaczyło „proszę". Lub zrobił to z grzeczności...?
Skarciłam
się w myślach, zanim zdecydowałam się wstać, by iść poszukać wolnego stolika na
wyższym piętrze, które bardziej przypominało balkon. Starałam się o tym nie
myśleć i po prostu zajęłam się spożywaniem kanapki. Ukradkiem zerkałam, czy
jakiś stolik nie został zwolniony. Nawet nie wiedziałam po co, skoro i tak nie
odważyłabym się wstać i po prostu sobie pójść.
–
Mówisz po angielsku? – zapytał po niemiecku. Na szczęście nie byłam jedyną
osobą, która nie radziła sobie z niemieckim akcentem. Chwilę zajęło mi
wyłapanie słów i domyślenia się ich znaczenia.
–
Tak – tym razem powiedziałam już po angielsku, na co uśmiechnął się do mnie.
–
To dobrze. Niemiecki nie jest dla mnie – przyznał, kręcąc głową, a jego uwaga i
usta z powrotem powędrowały na kubek z kawą w jego dłoniach. – Jak masz na
imię?
–
Fay, a ty? – odpowiedziałam zbyt szybko. I już po kilku sekundach chciałam
uderzyć się za to w twarz.
–
Niall. Ładne imię. Skąd jesteś? – zadał kolejne pytanie i odstawił kubek.
–
Z Anglii, a ty zgaduję, że Irlandia. Skąd wiedziałeś, że znam angielski?
–
Akcent. Pewnie ty też z akcentu – stwierdził ze śmiechem. – Jesteś tu sama?
–
Moje koleżanki jeszcze spały, ja byłam zbyt głodna, żeby czekać na nie. Ty też
siedzisz sam – zauważyłam.
–
To samo, co ty. – Skinął.
Na
pierwszy rzut oka wydawał się być miły i wzbudził moją sympatię do jego osoby.
Jeszcze zanim wymieniłam z nim słowo, wyglądał na niegroźnego, ale ludzi
również nie ocenia się po wyglądzie, tak jak i okładki opakowania płyty filmu.
Co z tego, że wyglądał ładnie, jeśli zawartość była beznadziejna i do niczego?
Do
stolika dosiadł się niewiele wyższy ode mnie szatyn, który okazał się
przyjacielem Nialla. Ten zapoznał nas ze sobą, po czym Louis zaczął wypytywać
mnie właściwie o te same rzeczy, co Niall wcześniej. I tak spędziliśmy kolejne
minuty, w czasie których obaj zdążyli doprowadzić mnie do śmiechu czy sprawić,
że moje policzki były niemalże czerwone. Z nimi mogłam utrzymać kontakt przez
czas pobytu tutaj. Przynajmniej taką miałam nadzieję.
Razem
odnieśliśmy nasze talerze i kubki. Zauważyłam dziewczyny przy szwedzkim stole,
więc postanowiłam dołączyć do nich i posiedzieć z nimi. Gdy wróciłyśmy do
pokoju, zaczęłyśmy się rozpakowywać.
×××
Będzie historia
bez intryg, zwrotów akcji. Raczej coś na nudę. Jeśli ktoś szuka
czegoś lekkiego, to zapraszam.
Co do samego
miejsca akcji. Brałam udział w tego typu projekcie (z tą różnicą,
że ja jestem w technikum, nie na studiach), więc wszystkie te
informacje są prawdziwe. Zmieniłam jedynie miejsce, ponieważ ja
odbywałam praktyki w Lipsku, a ośrodek znajdował się w
Schkeuditz. W tych miejscowościach nie było nic ciekawego, szczerze
najciekawszym miejscem był ten ośrodek xD Na wakacjach byłam w
Lohr i uznałam, że tam umiejscowię fabułę ze względu na to, że
tamtejszy krajobraz również będzie miał wpływ na akcję
(gdybyście kiedyś mieli okazję być w tym mieście, naprawdę
polecam!).
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz