czwartek, 27 lipca 2017

Epilog - alternative version

Postanowiłam napisać drugą wersję epilogu, bo pomimo że zakończyłam już to ff, czułam, że jednak ono nie jest skończone.
Zapraszam Was na ff o Zaynie Before i moją nową pracę Catch My Breath ^^


Nadszedł dzień rozdania dyplomów i czas, kiedy należało w pełni wkroczyć w dorosły świat. Byli jednak tacy, którzy zrobili to już wcześniej, inni dopiero zaczynali się usamodzielniać, ale były też osoby, które nie miały w planach samodzielności, bo życie, kiedy rodzice robili wszystko za nich, było o wiele łatwiejsze. Fay była gdzieś na pograniczu pierwszej i drugiej grupy. Prawda, mieszkała sama, pracowała dorywczo, aby móc opłacić rachunki i także, żeby coś zaoszczędzić. Wciąż zaś często pragnęła tego, żeby to rodzice załatwili za nią jakąś sprawę, a ona nie musiałaby nic robić.
Po ostrych poszukiwaniach w końcu znalazła stałą, wymarzoną pracę. W końcu mogła pozwolić sobie na większe oszczędności, a dzięki swojemu stanowisku fotografa miała okazję poznać ludzi, którzy byli kojarzeni przez swoją pracę oraz mogła podróżować do wyznaczonych miejsc, aby sfotografować je. Nadal uczęszczała na kursy, żeby mogła się doskonalić i być może w przyszłości zostać fotografem pracującym z wielkimi sławami.
Otrzymała zlecenie sfotografowania Londynu, na co bez większego wahania się zgodziła, a w głowie już rodził się plan na spędzenie tych kilku dni. Po powrocie z Niemiec jej kontakt z Niallem nie urwał się, więc miała nadzieję na spotkanie z nim – już wcześniej to on przyjechał dla niej do Bournemouth. Bardziej jednak chciała spotkać się z Kingiem, z którym od jego wyjazdu jedynie utrzymywała telefoniczny kontakt. Musiał on wyjechać do stolicy z powodów rodzinnych, ale Fay nigdy nie poznała ich szczegółów. Ostatecznie udała się tylko krótka rozmowa w kawiarni z Kingiem. A kiedy wróciła do rodzinnego miasta, stwierdziła, że chciałaby zamieszkać w Londynie na stałe.
W międzyczasie poznała Kinga, jej chłopaka, teraz już byłego. Fay widziała go jako idealnego, kochającego chłopaka. Nie rozumiała zarzutów Dixie, która sądziła, że jest zwykłym dupkiem chcącym ją wykorzystać lub zrobić z niej idiotkę. Dziewczyna była w niego zapatrzona jak w obrazek i nie widziała jego wad. Był przystojny, a jego czułe słówka i kwiatki wręczane z udawanymi wyrazami miłości i szacunku coraz bardziej ją zaślepiały, więc brnęła głębiej.
Do momentu, kiedy niemalże się utopiła.
Gdy w końcu zaczęła odnajdywać się w nowym miejscu, powoli zadomawiała się w Londynie, myślała, że lepiej być nie mogło; miała wiele okazji na spotkania z Niallem i Kingiem, a z tym pierwszym więź zacieśniła się jeszcze bardziej. Jedyne, co nieco ucierpiało na przeprowadzce Fay, to przyjaźń z Dixie. To nie tak, że pomiędzy nimi były jakieś spięcia, po prostu teraz nie miały tylu okazji do wspólnych wieczorów filmowych czy innych form spędzenia czasu we własnym towarzystwie. Teraz większość tych rzeczy robiła z Niallem, a wiele razy próbowała namówić na to Kinga, ale każda taka próba kończyła się niepowodzeniem, bo on wprost nienawidził tego.
Z dnia na dzień zaczęła zauważać, że oddala się z Kingiem, pomimo że byli jeszcze bliżej siebie. Zabrał ją na kilka randek, lecz kiedy to ona proponowała wyjście, na przykład na imprezę, czyli to, co lubił, zawsze miał jakąś wymówkę. Fay zaś zawzięcie próbowała wmówić to Dixie i Niallowi, a chyba najbardziej sobie, że to normalne, że miał jakieś sprawy do załatwienia.
Była wniebowzięta, kiedy w końcu zgodził się na wyjście do kawiarni, którą Fay upatrzyła sobie jako ulubioną w najbliższej okolicy. Założyła najlepszą sukienkę – nie miała ich dużo, ponieważ nie lubowała się w nich – i dobrała do niej pasujący żakiet zrobiła lekki makijaż, ułożyła włosy i spryskała się perfumami, które dostała na urodziny od Kinga. Umówili się już na miejscu, gdzie dotarła kilka minut przed umówioną godziną. Przypuszczała, iż jej ukochany mógł się spóźnić, jak to miał w zwyczaju. Zajęła więc stolik wewnątrz lokalu, ponieważ pogoda tamtego dnia nie rozpieszczała. Spodziewała się zobaczyć jak zawsze urokliwy wystrój kawiarni, jednak tym razem od razu jej wzrok padł na Kinga wyglądającego jak zawsze zniewalająco z włosami zaczesanymi do góry i do połowy rozpiętą koszulą i z uśmiechem zdobiącym jego twarz. Ale ten uśmiech nie był skierowany do Fay.
Dłoń chłopaka była ułożona na ramieniu pięknej szatynki, która nawijała kosmyk swoich włosów na palec i uważnie słuchała tego, co miał do powiedzenia King. Nie wyglądało to na zwykłą rozmowę, a flirt i do tego wyglądali jak dawni, dobrzy znajomi. Fay w osłupieniu przyglądała się scenie rozgrywającej się przed nią, nie potrafiąc wykonać żadnego ruchu, dopóki usta jej chłopaka nie musnęły ust nieznajomej. W tamtym momencie Fay odzyskała racjonalne myślenie, a King gdy tylko dostrzegł brunetkę, odskoczył jak oparzony od całowanej dziewczyny i uśmiechnął się głupio. Nowa towarzyszka chłopaka nie wiedziała, o co chodziło, więc nie spodziewając się takiego obrotu sprawy, złapała jego rękę i przytuliła się do niego. Fay szybkim krokiem podeszła do niego i wymierzyła mu siarczysty policzek, przy czym prawie uderzyła dziewczynę.
– Ty świnio! – krzyknęła wściekła.
Złość zaślepiła ją za spojrzenia rzucane przez ludzi wokół.
– Co się takiego stało, kochanie? Nie krzycz tak, bo ludzie się patrzą. – Wzruszając niewinnie ramionami, co rozwścieczyło ją bardziej.
– Właśnie, co się stało? – zapytała kompletnie
– Cholera! Byłam taka ślepa. To koniec, nie odzywaj się do mnie… – przerwała na chwilę, zdając sobie z czegoś sprawę. – Ty wcale nie wyjechałeś ze względu na problemy w rodzinie, prawda?
 Oczekiwanie na odpowiedź wydawało się przedłużać w nieskończoność, a z każdą przemilczaną sekundę złość ustępowała rozczarowaniu, przegranej i rozpaczy. Im dłużej nic nie mówił, tym bardziej Fay przekonywała się o tym, że przez ten cały czas okłamywał ją, a ją rozrywały wszystkie uczucia naraz. Łzy bezsilności zaczęły spływać po policzkach dziewczyny, zaczęła gwałtownie kręcić głową, jakby chciała odgonić myśli, że to dzieje się naprawdę. Jeszcze raz niewyraźnie krzyknęła, że to koniec ich związku i że nie chciała go znać, po czym wybiegła z kawiarni. Doskonale wiedziała, że teraz będzie to najbardziej znienawidzone przez nią miejsce w całym Londynie, choć mogłaby zaprzeczać sobie samej.
Biegła przed siebie, nie zwracając uwagi na przechodniów. Po prostu chciała jak najszybciej zamknąć się w swoich czterech ścianach. Gdy w końcu tam dotarła, w napadzie furii zrzuciła wazon z kwiatami, które dostała od Kinga, a jego kawałki rozsypały się po niewielkim salonie, a woda utworzyła kałużę, ale nie obchodziło ją to teraz. Chciała jak najszybciej pozbyć się Kinga ze swojego życia, więc zabrała kosz na śmieci z łazienki i pobiegła do sypialni, gdzie z półek wyrzuciła rzeczy, które u niej zostawił i wrzuciła je do kubła. Zdjęła swoją sukienkę i rzuciła ją w kąt razem z butami, była to jej ulubiona kreacja, a po tym mogła ją znienawidzić tak samo jak kawiarnię. Stała w ciszy w samej bieliźnie i rozglądała się dookoła, w jej umyśle odbijało się każde wspomnienie chwil spędzonych z Kingiem i miała wrażenie, jakby to było wczoraj, a dzisiejsza sytuacja była jakąś głupią halucynacją. Po długich minutach dotarło to do niej z podwójną siłą, że jednak to wszystko miało miejsce, a ona bezsilnie opadła na dywanik przy łóżku. Miała ochotę płakać, krzyczeć, rozwalić wszystko. Jedyne, co teraz czuła, to nienawiść do wszystkiego i wszystkich, ale chyba najbardziej do siebie, że była taka głupia, ślepa i głucha na wszystko to, co mówiła jej Dixie i Niall napominał o tym, że King nie traktuje poważnie Fay, ale ona to wszystko ignorowała.

*

Niall nigdy nie przypuszczał, że po codziennym wyjściu do parku, by pobiegać, jego życie ulegnie zmianom. Dowiedział się, że Melanie była chora na białaczkę. Lekarze nie dawali jej wielu szans na przeżycie, a dziewczyna poddała się, lecz on zawzięcie szukał dawcy i robił wszystko, żeby mogła z tego wyjść. W życiu nie był tak szczęśliwy, kiedy w końcu otrzymał wiadomość, że znalazł się dawca, a Melanie zgodziła się na przeszczep. Dobrze wiedział, że zrobiła to jedynie dla Tix, ale cieszył się, że nie poddała się całkowicie.
Fay była czas przy nim, starała się go wspierać. On wiedział o sytuacji z Kingiem, a gdy Fay mu o tym powiedziała, z jego ust nie padły słowa, które większość powiedziałaby w tamtym momencie, czyli: „a nie mówiłem?”. Nie powiedział nic, jedynie przytulił ją mocno, dając tym samym nieme zapewnienie, że on nigdy jej nie zostawi ani nie zrani.
Przy Fay czuł się inaczej i miał wrażenie, że wszystko było prostsze i łatwiejsze, problemy wydawały się mniejsze niż rzeczywiście były. Czas mijał szybko w jej towarzystwie na rozmowach o różnych głupotach lub na poważniejsze tematy. Po tylu wspólnie spędzonych wieczorach teraz nawet nie wyobrażał sobie choć jednego dnia przerwy. Codzienne spotkania około dwudziestej stały się ich wspólną tradycją, jak i też poniekąd pamiątką tego, jak rozpoczęli swoją przyjaźń.
Mijały kolejne miesiące, a Niallowi wiele razy zdarzyło się pomyśleć: „Co by było, gdyby Fay była moją dziewczyną?”. Zdał sobie sprawę, że od pewnego czasu on czuł do niej coś więcej niż tylko przyjacielską sympatię. Powoli zakochiwał się w niej, jej wielkim zamiłowaniu do filmów, fascynacji fotografią, dziwnych nawykach i zafascynowaniu przyrodą i tym, co ją otaczało. Uśmiech rozciągał się na jego ustach, kiedy Fay cieszyła się, kiedy osiągnęła kolejny cel, jaki sobie postawiła. Lubił widzieć, że była szczęśliwa, ale też wiedział, że może w jej umyśle nadal tkwiła uraza po bolesnym rozstaniu z Kingiem. Musiał być po prostu cierpliwy i wyczuć moment, kiedy i Fay będzie gotowa.
Nadszedł dzień osiemnastych urodzin Tix, więc wszyscy zebrali się w domu Melanie i jej męża, nie mogło oczywiście zabraknąć Fay, która zżyła się z dziewczyną. Po złożeniu życzeń, wręczeniu prezentów i podzieleniu tortu, Niall i Fay ulotnili się do ogrodu, by mieć chwilę dla siebie. Niall objął opierającą się o niego Fay ramieniem. W pewnym momencie nie wytrzymał i po prostu zetknął ich usta w czułym pocałunku. Liczył na to, że dziewczyn odsunie się od niego, ale ku jego zaskoczeniu delikatnie poruszyła ustami. Uśmiechnął się i umieścił swoje dłonie na biodrach Fay, która owinęła swoje ręce na jego szyi. Oboli poczuli dreszcz przechodzący przez ich ciała, kiedy ich wargi ocierały się o siebie w coraz bardziej namiętnym pocałunku. Niall przyciągnął ją do siebie bliżej, całując jej pełne, różowe usta, jakby od tego zależało jego życie, chcąc przekazać jej całą swoją miłość do niej, którą dusił w sobie przez tyle lat.
– Kocham cię – szepnął, kiedy już oderwali się od siebie, a Niall oparł swoje czoło o jej, nie mogąc już dłużej wytrzymać, trzymając to w sobie.
– Kocham cię, Niall – powiedziała równie cicho z uśmiechem wchodzącym na usta i wtuliła się w niego mocno, nigdy nie chcąc opuszczać jego ramion opiekuńczo zaciśniętych wokół niej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz