sobota, 15 lipca 2017

Epilog

Nadszedł dzień mniej lub bardziej wyczekiwany przez studentów – rozdanie dyplomów. Wszyscy odebrali dokumenty, osoby mieszkające w akademikach czy stancjach dokończyły pakowanie swoich rzeczy, aby móc wrócić do domu bądź wyruszyć w świat, by zacząć nowe życie. Podobnie było z Fay, jednak ona nigdzie się nie wybierała. Po powrocie do mieszkania wynajmowanego wraz z Dixie wrzuciła do pudełka resztę notatek, które jeszcze walały się na biurku, zakleiła je taśmą i zaniosła do nieużywanego pokoju. Miały trzy sypialnie, więc jedna stała się składzikiem rzeczy niepotrzebnych. Gdy jej przyjaciółka także wróciła, rozpoczęły przygotowania do pożegnalnej imprezy.
Minął rok od wyjazdu na praktyki do Niemiec. Od tamtego czasu zmieniło się kilka rzeczy – Fay nie była już singielką od sześciu miesięcy, znalazła chłopaka. Niestety ze względu na problemy rodzinne miesiąc temu musiał wrócić do Londynu. Co wcale nie oznaczało, że zerwali. Jej włosy nie były już brązowe, a podchodzące pod czerwień. Mogła śmiało przyznać, że była z siebie dumna, gdyż od powrotu z Niemiec nabrała więcej pewności siebie i nie potrzebowała żadnych terapii u psychologa, na które zamierzała się wybrać tuż po powrocie.
Były też rzeczy, które nie uległy zmianie – Dixie nadal była z tym samym chłopakiem, no może byli bardziej zakochani, a ich związek przeszedł na poziom poważnego. Alex i Hannah wciąż były tymi samymi, zamkniętymi na świat idiotkami, a Niall ciągle pozostawał farbowanym blondynem z tym samym poczuciem humoru i istotą siejącą dobry humor tam, gdzie się pojawił, no może trochę spoważniał. Wraz z Fay utrzymywał kontakt przez media społecznościowe. Było im trochę trudno, jednak nie narzekali.
Mijały kolejne tygodnie, miesiące. Wszystko i wszyscy się zmieniali. Dixie zaręczyła się ze swoim chłopakiem, ale nie planowali jeszcze wspólnie zamieszkać.
– Wszystko w swoim czasie. Jeśli się pośpieszymy, to może się coś zjebać. Jesteśmy młodzi, mamy czas – podsumowała pewnego wieczoru przyjaciółka Fay może trochę wścibskie pytania dziewczyny.
Kilka minut potem dostała wiadomość od Nialla z pytaniem, czy chciałaby się spotkać. Dziewczyna niemal pisnęła z radości i szybko odpisała, że jak najbardziej się zgadzała. Uśmiech zagościł na ustach Fay, nie mogła go powstrzymać i zapewne przez to wyglądała jak wariatka, gdy tak szczerzyła się do ekranu telefonu. Wiedziała, że teraz jej myśli będą zajęte przez Irlandczyka i nie będzie mogła się skupić na oglądanym filmie. Życzyła więc Dixie dobrej nocy, po czym zniknęła za drzwiami swojego pokoju. Jak każdego wieczoru wybrała numer swojego chłopaka i położyła się na łóżku, a na kolanach postawiła laptopa, dalej szukać dla siebie miejsca pracy.
– Hej, King – odpowiedziała wesoło, gdy tylko usłyszała głos po drugiej stronie.
Mogła do niego dzwonić o każdej porze dnia, jednak wolała być pewna, że nie przeszkodzi mu w nauce bądź on nie miałby czasu, żeby odebrać. Teraz oboje mieli czas na powiedzenie sobie tego, co chcieli w ciągu dnia.

*

Tydzień później nadszedł dzień spotkania z Niallem. Dotarła w umówione miejsce i rozejrzała się, czy przypadkiem blondyn już na nią nie czekał. Okazało się to trudniejsze ze względu na duży tłum ludzi. Westchnęła i po raz kolejny w ciągu dwóch minut zerknęła na ekran telefonu z myślą, że minęło kolejne dziesięć. Serce podskoczyło jej do gardła, gdy czyjeś ciepłe dłonie zasłoniły widok dookoła.
– Zgadnij kto to – męski głos rozbrzmiał nad uchem dziewczyny.
Na usta Fay wpłynął uśmiech, rozpoznając ten charakterystyczny i irlandzki akcent, teraz już nieco zmieszany z brytyjskim.
– Niall.
Odwróciła się i przytuliła chłopaka mocno, a on w tym samym momencie owinął ramiona dookoła jej szczupłego ciała. Miała wrażenie, jakby wróciła do wydarzeń sprzed prawie półtora roku. Gdy oderwali się od siebie po dłuższej chwili, spojrzała na niego z uśmiechem. Nie mogła przestać tego robić, bo w końcu udało się im spotkać. Pomimo tylko dwutygodniowego pobytu w Niemczech, zdążyli się do siebie bardzo przywiązać, więc to spotkanie było dla obojga ważne.
Cały dzień spędzili na rozmowie, w czasie której Fay pokazywała Irlandczykowi miejsca rozpoznawalne dla miasta, a także swoje ulubione miejsca. Nigdy nie przypuszczałaby, że Niall był typem, który chciałby oglądać jakieś zabytki, zwiedzać czy dowiadywać się nowych rzeczy, bardziej wyglądał na zainteresowanego jedynie wiecznymi imprezami, ślepego na swoje otoczenie. Fay nie protestowała, kiedy Niall mówił jej o kolejnych ciekawych miejscach w Bournemouth, z chęcią zaś pokazywała mu je i opowiadała o nich tyle, ile posiadała wiedzy na ten temat. Obiad zjedli w jednym z barów, a na koniec odwiedzili pizzerię. Nawet nie spostrzegli, kiedy była już dwudziesta. Pożegnali się z niechęcią, by Niall mógł wrócić do hotelu, a Fay do własnego mieszkania. Oboje uznali, że ten dzień to za mało, więc postanowili spotkać się i kolejnego. Tym razem czas poświęcili wyłącznie sobie, siedząc w parku przy wodzie.

*

Fay rozgościła się w jednym z londyńskich hoteli, po czym zaczęła przygotowywać się do pracy, która czekała ją jutrzejszego dnia. Od dziewięciu miesięcy pracowała w rozwijającym się studio fotograficznym, a teraz otrzymała zlecenie na sfotografowanie stolicy Wielkiej Brytanii. Miała nadzieję, że znajdzie choć chwilę, żeby spotkać się ze swoim chłopakiem i Irlandczykiem. Ostatecznie spotkała tylko się z tym pierwszym, a potem musiała już wrócić do rodzinnego miasta.
Kinga poznała w herbaciarni, kiedy udała się tam, aby wypić swoją ulubioną herbatę. Tamtego dnia było naprawdę tłoczno w lokalu, a przy stoliku Fay pozostawało jedyne wolne miejsce, więc King był zmuszony, aby usiąść z nią. Jednak nie siedzieli w ciszy, jak tego spodziewała się Fay. Chłopak okazał się być bardzo dobrym rozmówcą, słuchaczem i osobą, z którą można było kulturalnie podyskutować. Los chciał, żeby spotkali się jeszcze trzy razy w tej samej herbaciarni i za trzecim razem postanowili wymienić się numerami telefonów, aby utrzymać kontakt, a później wszystko potoczyło się po swojemu.

*

Niall jak co dzień wybrał się do parku, aby pobiegać. Zdecydowanie wolał wieczory, bo nie chciało mu się wstawać wcześnie rano, kiedy było jeszcze chłodno. Często towarzyszył mu jeszcze Louis, ale zdarzało się, że miał inne plany. Jednak tego dnia jego przyjaciel nie czuł się najlepiej, więc Niall nie chciał go męczyć.
Pomimo panującego zmroku, ludzi w parku przybywało, głównie byli to młodzi ludzie chcący spędzić wspólnie czas. Policzki mężczyzny muskało rześkie i chłodnawe powietrze, dookoła unosił się zapach wilgotnej trawy, a do uszu docierały śmiechy, rozmowy innych, klaksony aut. Ludzie, których mijał Niall, byli roześmiani, szczęśliwi, a co niektórzy nawet i pijani lub pod wpływem innych używek. Jednak jego uwagę przykuła siedząca na ostatniej ławce przygarbiona, z dłońmi przyciśniętymi do twarzy, z długimi blond włosami opadającymi wokół jej głowy. Zatrzymał się kilka kroków przed nią, uważnie się jej przyglądając. Dziwnie znajomą mu sylwetką co chwilę wstrząsał głuchy szloch, a on nie mógł teraz odwrócić się i pobiec dalej. Musiał usiąść obok niej, położyć dłoń na plecach dziewczyny i cicho zapytać, co się stało.
– Nie twój zakichany interes – splunęła blondynka.
W tym samym momencie też uniosła głowę, aby móc spojrzeć przekrwionymi oczami na osobnika, który przerwał jej samotną rozpacz. Oboje zamarli, gdy rozpoznali znajome sobie twarze. Zamilkli, nie spodziewając się takiego obrotu sytuacji. Widzieli tylko siebie, słyszeli szybki i płytki oddech kobiety, na całe otoczenie stali się głusi i ślepi.
 Ktoś musiał przerwać tę wyraźnie niezręczną chwilę, więc Niall otworzył usta, chcąc coś powiedzieć. Powoli zsuwał rękę z pleców, ale została ona gwałtownie odepchnięta, przez co zderzyła się z drewnianym oparciem ławki, jednak nie zwrócił na to najmniejszej uwagi. Po prostu patrzył w szoku na Melanie, która poderwała się na równe nogi, patrząc na niego wściekle. Nie miał pojęcia, o co jej chodziło i znów chciał się odezwać, lecz dziewczyna nie dopuściła go do głosu.
– Co ty tu robisz? Zniknąłeś na samym początku, więc dlaczego zacząłeś się tak pojawiać? Przestań to robić. Po prostu… przestań!
Melanie zaczęła krążyć wokół, szarpiąc swoje włosy, a łzy ponownie zaczęły tworzyć mokre ślady na zaczerwienionych policzkach dziewczyny. Mężczyzna patrzył na nią, nie wiedząc, co powinien powiedzieć. Znał ją bardzo długo, ale nigdy nie widział jej płaczącej bądź martwiącej się o coś. Nawet, gdy dowiedziała się o ciąży, nie była zrozpaczona, a po tym jak Niall urwał z nią kontakt, była po prostu wściekła. Coś stało się Tix?
– Melanie.
Chciał zwrócić na siebie jej uwagę, ale gdy nie zareagowała na swoje imię, wstał i złapał ją za ramiona, ponownie powtarzając imię dziewczyny. Jednak nie spodziewał się takiego obrotu sprawy, że dłoń Melanie wyląduje na jego policzku. Odsunął się o krok od niej i dotknął piekącego miejsca.
– Nie odzywaj się do mnie – wyszeptała łamiącym się głosem.
– Mel…
– Nie – weszła mu w słowo – nie rób tego nigdy więcej, rozumiesz? Jeśli znikasz, to zniknij na zawsze. Mam dość twojego pojawiania się, dawania nadziei Tix, a potem ponownego zniknięcia. Ona naprawdę cię polubiła i ja już nie wiem, co mam jej mówić, kiedy pyta o ciebie. Określ się w końcu, Niall.
Wzięła głęboki wdech i przeczesała włosy, wyczekująco wpatrując się w twarz Irlandczyka.
– Dobrze wiesz, że mam swoje życie prywatne.
– Ja też je mam, ale za kilka miesięcy nie będzie miał kto zająć się Tix. I co wtedy? Nie chcę, żeby wylądowała w domu dziecka, a potem, żeby jakiś frajer ją zaadoptował tylko po to, by mieć ją za służącą.
Chciał powiedzieć, że dramatyzuje, ale sens jej słów dotarł do niego raz jeszcze. Dlaczego niby miałaby oddawać ją do adopcji? Kochała swoją córkę i był przekonany w stu procentach, że Melanie za nic w świecie by tego nie zrobiła.
– Co to znaczy? – zapytał w końcu. – Dlaczego nie chcesz wychowywać Tix? Poza tym gdzie ona teraz jest?
– U mojej mamy. Ja umieram – głos jej się załamał przy ostatnim słowie, a szloch ponownie wstrząsnął jej ciałem.
A Niall stał tam i na przemian otwierał i zamykał usta, w ogólnie nie wiedząc, jak zareagować. Nigdy w życiu nie spodziewał się od niej takiego wyznania ze strony dziewczyny.
– Jak to umierasz? – wydusił ze ściśniętym gardłem.
– Normalnie, Niall. Zdiagnozowali mi gorszy przypadek białaczki i nie dają mi szans na przeżycie.
– Ile?
Nie potrafił wypowiedzieć nic więcej, miał wrażenie, że świat zatrzymał się w tym momencie. Nigdy nie był z nią szczególnie związany, kilka lat temu jedynie łączył ich szczeniacki związek, a teraz mieli córkę i nic więcej, ale czuł, że musiał się nią zająć i pozwolić na to, żeby jak najlepiej przeżyła ostatnie dni.
– Cztery miesiące.
I te miesiące mijały niebywale szybko. Początkowo Niall nie widział po Melanie, że była chora. Gdyby mu o tym nie powiedziała, on nawet nie zwróciłby uwagi na objawy. Oboje normalnie zajmowali się Tix, ale także zajmowali się swoimi prywatnymi sprawami, w ogóle niezwiązanymi z rodzicielstwem. Ale im więcej dni upływało, widział, jak Melanie stawała się coraz słabsza i powoli umierała. Pewnego dnia trafiła do szpitala, a lekarz oznajmił mu, że to już kwestia tylko kilku dni. Tix była niespokojna i płakała, pytając, dlaczego jej mama znalazła się w szpitalu. Niall starał się jej to wytłumaczyć jak najbardziej delikatnie i wspierać małą dziewczynkę, bo czuł do tego obowiązek i nie chciał okłamywać swojej córki, ale też nie chciał doprowadzić co całkowitego jej załamania.
W końcu nadszedł dzień, kiedy Melanie odeszła, pozostawiając pustkę nie tylko w swoim mieszkaniu, ale i w sercach swoich bliskich.

*

Minęły kolejne dwa lata, wszystko wokół nieustannie się zmieniało. Fay znalazła pracę w Londynie i postanowiła tu zamieszkać, ponieważ spodobała jej się stolica i planowała przeprowadzkę tu, odkąd tylko wróciła ze swojego wyjazdu służbowego. Miała także okazję, aby być blisko Kinga – od niedawna swojego narzeczonego. Była szczęśliwa, planując z nim wspólną przyszłość.
Niallowi w opiece nad Tix pomagała jego nowa dziewczyna, Casey, która niekoniecznie na początku zaakceptowała to, że Niall już miał córkę, ale z upływem czasu pogodziła się z tym i pokochała dziewczynkę. Casey i Niall poznali się na weselu jego kuzynki i nigdy nie sądził, że z dziewczyną, z którą przetańczył pół nocy, kiedykolwiek będzie w związku. Ale stało się, gdy po uroczystości wpadali na siebie kilka razy, a jak później się okazało Casey pracowała niedaleko miejsca zamieszkania Nialla. Póki co nie planowali żadnego kroku do przodu.
Fay i Niall wciąż utrzymywali kontakt, co teraz mieli znacznie ułatwione. Fay nie żałowała tego, że wtedy w Niemczech zdecydowała się usiąść z Niallem, a Niall nie żałował, że zgodził się na to. Prawdopodobnie gdyby nie tamta sytuacja, żadne z nich nie zyskałoby tej przyjaźni.



###
Trochę chaotycznie, ale jestem z tego zadowolona. Początkowo chciałam stworzyć drugą część, ale gdy zaczęłam planować, nie byłaby dobra, więc umieściłam to wszystko w epilogu. Niektóre watki są streszczone, ale starałam się je pisać tak, aby przekazać to, co chciałam, bo też nie chciałam robić epilogu przerażająco długiego. Nie ma tu nic szczególnego – wyszło, jak chciałam i mam nadzieję, że miło Wam się czytało Without Reasons.

W planach mam inne prace, te bardziej na wieczór do poczytania przy kubku dobrego kakao i te bardziej wartościowe. Teraz mogę Was zaprosić na Catch My Breath, do którego pojawił się prolog ^^

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz