piątek, 10 lutego 2017

Rozdział 5.

Następnego dnia obudziłam się z lekkim bólem głowy, który na pewno nie był winą wypitego alkoholu. Tym razem, gdy weszłam na stołówkę, kilka stolików było wolnych. Wybrałam ten przy schodach na balkon, odpuszczając sobie przysiadanie do Nialla i Louisa. Chwilę później Dixie i Miley dołączyły do mnie.
Podczas praktyk starałam się skupić na tym, co prowadzący mówił o programach graficznych. Całe szczęście, że tłumaczyli obsługę programów w języku angielskim, a polecenia wydawali po niemiecku. Tu nie mówili nam o budowie aparatu czy innych podstawowych rzeczach, ponieważ to powinniśmy już umieć i nie na tym polegały praktyki.
Jednak mój mózg, nawet jeśli mówili po angielsku, praktycznie nie przyswajał tych informacji, ponieważ moje myśli wciąż krążyły wokół wczorajszego wieczoru i słów Nialla. Nie miałam pojęcia, dlaczego on aż tak narzekał na życie. Owszem, rozumiałam to, że samodzielność była naprawdę trudna i każdy człowiek radził sobie z tym inaczej. Zresztą ja go nie znałam, więc nie powinnam się w jakikolwiek sposób wtrącać w jego życie.

*

Od razu po kolacji wraz z Dixie i Miley poszłyśmy na boisko. Grupa chłopaków z Hiszpanii grała w siatkówkę, a kilka dziewczyn z innego kraju siedziało na trawie bliżej i chichotało, rozmawiając pomiędzy sobą. My zajęłyśmy jedną z ławek pod ścianą budynku, Miley od razu wyciągnęła papierosa, po czym zapaliła go.
– Gdzie byłaś wczoraj? Poszłaś z tym chłopakiem...? – zapytała Dixie.
– Niall ma na imię – dokończyłam.
– Tak, tak. Dziwne imię. – Wzruszyła ramionami. Chciałam zaprzeczyć jej stwierdzeniu, bo wcale nie było ono dziwne. Po prostu inne. Jednak swoje zdanie zachowałam dla siebie, bo nie chciałam się z nią sprzeczać. – Poszliście do jego pokoju? – Poruszyła sugestywnie brwiami, a Miley spojrzała na nas z dziwnym wyrazem twarzy.
Jęknęłam zażenowana i zakryłam twarz dłońmi, na co dziewczyny się zaśmiały. Na szczęście przed dalszym przesłuchaniem uratował mnie jakiś blondyn pytający Dixie, czy może się dosiąść, na co dziewczyna zarumieniła się i skinęła głową w zgodzie. Jak zwykle rozmowa rozpoczęła się od pytań, które dotyczyły naszego pochodzenia, tego, gdzie studiujemy i tak dalej. To Miley była najbardziej rozgadana z naszej trójki, więc to ona prowadziła rozmowę, ja jedynie od czasu do czasu coś dopowiedziałam, a zaś Dixie odpowiadała tylko na pytania skierowane bezpośrednio do niej.
Rozejrzałam się dookoła i zauważyłam Nialla śmiejącego się z czegoś, co powiedziała jakaś czarnowłosa dziewczyna, z którą aktualnie rozmawiał. Rozpoznałam, że to prawdopodobnie z nią tańczył wczoraj w klubie. Mimo że dzieliła nas prawie połowa boiska, to i tak mogłam usłyszeć jego zaraźliwy śmiech. Musiałam przygryźć wargę, by samej się nie uśmiechnąć.
– Witam , panie! – usłyszałam po przeciwnej stronie, niż w którą się patrzyłam, a moje serce podeszło do gardła. Spojrzałam w kierunku uśmiechniętego Louisa.
– Musisz tak straszyć?
– Och, wybacz, najdroższa – powiedział, akcentując ostatnie słowo.
– Pomyślę nad tym, najdroższy – odpowiedziałam podobnym, sarkastycznym tonem.
Usiadł na trawie przed nami, po czym zaczął opowiadać jakieś bzdury – lub może prawdę, nikt nie wiedział – o Niallu i jego aktualnej rozmówczyni. A konkretnie to, że przespał się z tą dziewczyną. Odruchowo spojrzałam na niego i teraz jedynie dołączył do nich jakiś chuderlawy chłopak o rudych włosach, a dziewczyna zawzięcie o czymś z nim rozmawiała. Niall od czasu do czasu wtrącił swoje, trzymając ręce w kieszeniach. W końcu pożegnał się i odszedł, rzucając czarnowłosej znaczące spojrzenie. Zaczął rozglądać się dookoła, zobaczył nas i z uśmiechem ruszył w naszym kierunku. Oczywiście nie mógł się powstrzymać od rzucenia się na Louisa siedzącego do niego tyłem na trawie. Szatyn prawie upadł na twarz, ale w ostatniej chwili podparł się rękami. Dixie, Miley i jej nowy kolega wraz ze mną wybuchnął śmiechem.
– Kurwa mać! – wrzasnął Louis i z powrotem usiadł poprawnie, po czym spojrzał na śmiejącego się Nialla. – Chory pojeb.
– Powiedział normalny.
– Zdarzają się takie momenty – te słowa wypowiedział jakby z dumą i nonszalancko odgarnął grzywkę z czoła.
Niall zdjął swoją szarą bluzę i rzucił na lekko wilgotną od rosy trawę, po czym usiadł na niej. Splótł palce układając dłonie na udach, patrząc na mnie z uniesionymi brwiami. Miałam kompletną pustkę w głowie i nie miałam pojęcia, jaki temat mogłabym poruszyć. Zerknęłam na Louisa, który wyrywał listki koniczyny spomiędzy źdźbeł trawy. Pewnie szuka czterolistnej.
– Jak tam? – palnęłam w końcu, gdy nie wymyśliłam nic lepszego.
– Świetnie – odpowiedział Niall po niemiecku i wzruszył ramionami. Widziałam, że próbował się nie zaśmiać. – A tam?
– Bardzo dobrze – starałam się, aby powiedzieć to z małym sarkazmem, ale coś nie wyszło.
Farbowany blondyn spojrzał na swojego kumpla i zmarszczył brwi.
– A ty co? Szczęścia szukasz? – swoje pytanie skierował do swojego przyjaciela siedzącego obok.
– A szukam… Znalazłem! – krzyknął piskliwie, wyrywając listek. – Siedmiolistna! – Pokazał Niallowi i poruszył przy tym zabawnie brwiami, na co parsknęłam śmiechem, zasłaniając usta dłonią. Mój śmiech prawdopodobnie przypominał fokę turlającą się ze wzgórza.
Niall odebrał od niego roślinkę i rozdzielił łodyżki.
– Kilka w jednym, geniuszu.
Louis jedynie przeklął pod nosem, mamrocząc coś o niszczeniu marzeń.
Dalszy ciąg rozmowy był na tym samym poziomie, z tymże dołączyła do niej Dixie. Robiło się coraz później i zimniej, większość zaczynała się rozchodzić do pokoi, w końcu zostałam tylko ja z Niallem, który usiadł już na ławce obok mnie. Louis poszedł kilka minut wcześniej, uznając, że musiał dać jakiś znak rodzicom, że jeszcze żył.
– Zastanawiałaś się kiedyś, czy po śmierci dostajemy jakby drugie życie i od niektórych rzeczy nie uciekniemy przez to? – zapytał po bezsensownej gadce o słabym wyposażeniu ośrodka.
– Co? – Otworzyłam szerzej oczy, patrząc na niego jak na wariata. Zdziwił mnie tym pytaniem dosłownie z tyłka. Wyrywał sobie nitki ze spodni z dziury wyciętej na kolanie, w międzyczasie narzekając na skrzypiące łóżka nawet przy oddychaniu i nagle zadał takie pytanie.
– No, czy jak ktoś ma jakiś powód do popełnienia samobójstwa, to czy ten problem przechodzi z nim...
– Rozumiem, o co ci chodziło – przerwałam mu. – Tylko to pytanie zadałeś tak z dupy. Nie wiem, czy jest życie pośmiertne. Jako chrześcijanin powinieneś w to wierzyć.
– A czy ktoś powiedział, że nim jestem? – spytał, na co pokręciłam przecząco głową z lekkim poczuciem winy. – Znaczy po części jestem, ale raczej niepraktykujący.
Przytaknęłam w odpowiedzi i dokończyłam swoją odpowiedź:
– Nie sądzę, żeby te problemy męczyły ludzi i po śmierci. Śmierć to wieczny odpoczynek, więc to mówi samo za siebie. – Wzruszyłam ramionami, a Niall przytaknął. – Dlaczego pytasz o takie rzeczy?
– Nic. Tak sobie. Tak jakoś mi teraz to wpadło do głowy. Bez powodu. – Również wzruszył ramionami.
Po tym zapadła między nami krępująca cisza. Lub tylko ja tak to odczuwałam. Chwilę potem Niall chrząknął i cicho zaproponował odprowadzenie do pokoju, bo był kwadrans przed dwudziestą trzecią, czyli zaraz nasi opiekunowie mieli sprawdzać, czy jesteśmy w pokojach. Szliśmy nadal w ciszy. Miałam wrażenie, że Niall nie zauważał tego dziwnego napięcia pomiędzy nami, a jedynie ja byłam przeszkodą w tym, że mogłam ograniczać tematy do rozmów, więc po prostu nie odzywał się do mnie.
Pożegnaliśmy się przed moim pokojem. Jedynie Alex już spała, Miley rozmawiała z kimś przez telefon.
– Co ty tak przesiadujesz z tym chłopakiem? – zapytała Dixie.
– Polubiłam go i nawet dobrze się nam rozmawia. Trzeba zapoznać kogoś innego – dodałam szybko, aby uniknąć moim zdaniem zbędnych pytań.
Ona jedynie przytaknęła, następnie zaczęłyśmy rozmowę o jutrzejszych praktykach.
Gdy położyłam się spać, nie mogłam zasnąć, gdyż ciągle męczyło mnie pytanie Nialla i po co on je zadał. Wczorajszy wieczór i dzisiejszy przyprawiał mnie o mętlik w głowie. Przeklęłam sama siebie w myślach. Po praktykach powinnam odpoczywać i korzystać z pobytu w tak pięknym miejscu, a nie przejmować się dziwną logiką jakiegoś kolesia, którego ledwo znałam. A co jeśli on był takim drugim Jasiem Fasolą i był kosmitą?

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz