poniedziałek, 10 kwietnia 2017

Rozdział 8.

Przez plac przeszłam powoli. Jeszcze tego brakowało, żeby zobaczyli, jak biegłam. Zatrzymałam się tuż za rogiem stołówki. Zauważyłam Nialla i Líę siedzących na mostku. Z tego, co udało mi się zauważyć, nie trzymali się za ręce, nie całowali się, tylko rozmawiali jak para dawnych znajomych. Miałam nadzieję, że Niallowi po tym nic nie odwali. Mimo że był dla mnie obcy, martwiłam się o niego. Widać, że nie miał łatwego życia, jedynie przez te dwa tygodnie tutaj jakoś mógł odetchnąć. Naprawdę chciałam mu pomóc, ale też nie chciałam włazić w jego życie.

*

Dziś wyjątkowo ucieszona wróciłam z praktyk, ponieważ już był wtorek, co oznaczało, że pozostało jedynie trzy dni tej męki. Mój entuzjazm nieco przygasł, gdy na stołówce zobaczyłam rozglądającego się Nialla. Prawdopodobnie szukał miejsca, choć nie musiał, bo Louis siedział z dziewczyną z ich grupy, a dla blondyna nie powinien to być problem. Ja oczywiście siedziałam sama, ponieważ z Hannah nie miałam zamiaru dzielić swojego czasu, a reszta miała drugą zmianę, więc wracali po szesnastej. Zauważyłam, że Irlandczyk przyglądał mi się, speszona szybko spuściłam wzrok na swój talerz, udając, że nic nie widziałam. Już po chwili poczułam obok siebie jego obecność i zapach perfum, których używał.
– Mogę? – zapytał. Spojrzałam na niego, a on już siadał, uśmiechając się do mnie szeroko.
– Jasne. – Wzruszyłam ramionami. I tak bym mu nie odmówiła, bo i tak siedział, więc prędzej ziemia pode mną by się rozstąpiła, niż ja odważyłabym się go stąd wygonić.
Zaśmiał się i zabrał się za konsumowanie swojej porcji.
– Masz jakieś plany na teraz?
– Z planami tutaj nie za bardzo można zaszaleć. Czemu pytasz?
Lía już wyjechała, więc nie ma z kim spędzać czasu – przeszło mi przez myśl. Przeklęłam siebie w duchu.
– Pójdziesz ze mną do sklepu? Louis mnie zostawił i nie mam przyjaciół. – Dla podkreślenia swoich słów zrobił smutną minę.
Jak mogłam mu odmówić? Nawet gdyby oszczędziłby tego wyrazu twarzy i tak bym tego nie zrobiła. Czasem miałam naprawdę dosyć siebie.
Poczułam dziwne uczucie w brzuchu, bo jakieś pięć minut temu zastanawiał się, czy iść do swojego przyjaciela, czy może usiąść ze mną. Co oznaczało, że to on zostawił Louisa, nie na odwrót…
– Czemu nie? Nie mam nic lepszego do roboty, poza odgniataniem sobie tyłka, a spacer nikomu nie zaszkodzi.
– Świetnie.
Oboje skończyliśmy swoje porcje, gdy dosiadł się do nas Louis. Nie był on w najlepszym humorze, co rozpoznałam po jego minie oraz z jakim impetem postawił talerz na stoliku. Niall spojrzał na niego pytającym wzrokiem, na co szatyn tylko prychnął. Mogę już teraz zapaść się pod ziemię?
– Grace mnie wkurwiła – odpowiedział, widząc nasze zdezorientowanie. Chwycił za widelec, chcąc w spokoju dokończyć jedzenie.
– O co poszło? – zapytał Niall, odkładając sztućce i opierając się wygodnie o oparcie.
– Co? Już nie ma tej Hiszpanki i nie masz w co wtykać nosa? – warknął.
Uniosłam brwi na jego zachowanie, ponieważ Louis nie wyglądał na agresywnego czy gotowego obrazić przyjaciela. Bardziej był jak wielki pluszak chcący wszystkim pomagać i każdego pocieszać, i oczywiście przytulać.
– Uspokój cycki, Tommo. To moja kuzynka – wyjaśnił Niall, a Louis prawie zakrztusił się listkiem sałaty, który właśnie wziął do ust. Sama zszokowana musiałam odchrząknąć, by nie udławić się śliną. – Jak chciałeś, mogłeś ją brać, ale już za późno – dodał spokojnie.
– Jak to kuzynka? – spytał szatyn, po tym jak doprowadził się do porządku.
– Normalnie. Mam rodzinę w Hiszpanii. Widzisz, taki zbieg okoliczności. Rzadko mamy okazję porozmawiać, tym bardziej zobaczyć się, a tu proszę.
– Jasne, jasne.
– Jak słońce, Tommo.
Louis nie wiedział? Zresztą zna go lepiej i mógł przewidzieć, lecz tym razem nie trafił. Prędzej bym się spodziewała, że to jego tymczasowa kochanka niż kuzynka.

*

Przez całą drogę Niall opowiadał mi o Líi i kulturze w Hiszpanii. Ja jedynie przytakiwałam lub pytałam o coś, co nie za bardzo rozumiałam. Dowiedziałam się, że była od niego rok młodsza, studiowała projekt krajobrazu na uniwersytecie w Sevilli. Powiedział, że nie musiałabym być zazdrosna, na co szybko zaprzeczyłam, czerwieniąc się na twarzy, a on zaśmiał się.
Zaciekawiło mnie to, że Hiszpanie rozpoczynali pracę głównie około godziny dziesiątej, od czternastej do siedemnastej mieli sjestę, po której znów wracali do pracy. Sjesta była czymś w stylu ciszy nocnej z tą różnicą, iż był to środek dnia. W tych godzinach przypadała najgorętsza pora dnia, więc podczas tej przerwy ludzie wracali do domów.
Wzięliśmy dla siebie potrzebne rzeczy, Niall jeszcze zdecydował, aby wziąć czarne jagody i po dwa piwa dla naszej dwójki. Ten trunek nie kosztował nie więcej niż jedno euro, więc można było szaleć. Po zapłaceniu za zakupy, wróciliśmy do ośrodka.

*

Z Niallem umówiliśmy się o dwudziestej nad stawem, czyli tam, gdzie zwykle, ponieważ nam obojgu odpowiadało to miejsce. Moje współlokatorki szykowały się do klubu, czego ja odmówiłam, kłamiąc, że źle się czułam. Jedynie Dixie powiedziałam prawdę, gdy Alex i Miley nie słyszały, na co przyjaciółka posłała mi znaczący uśmiech.
Kiedy tylko nasza dwójka została w pokoju, szybko przebrałam się w swój zwyczajny strój – zwykła koszulka, dżinsy, bluza i trampki. Uczesałam włosy, po czym wyszłyśmy. Zdecydowałyśmy, żebym ja wzięła klucz, a w razie co ona dałaby mi znać, gdyby miały w zamiarze wrócić przed dwudziestą trzecią.
Nie musiałam czekać na Nialla, gdyż spotkaliśmy się tuż po wyjściu z budynku. Chłopak uśmiechnął się na mój widok, a ja mu pomachałam.
Zobaczyłam znajomego chłopaka, który mijał się z Niallem i chyba był homoseksualistą. Nie wiedziałam, czy blondyn rozpoznał go. Oby nie. Lecz nie wszystko musiało pójść po mojej myśli, bo Niall jednak rozpoznał rudowłosego i spojrzał na niego z obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. Na szczęście już nic nie powiedział, co mogłoby bardziej urazić tego biednego chłopaczynę. Podszedł do mnie, a ja popatrzyłam na niego spod przymrużonych powiek, na co tylko wzruszył ramionami.
– Gotowa na nasz wieczór? – zapytał, gdy schodziliśmy po kamiennych schodkach prowadzących na stołówkę, którą należało ominąć, żeby przejść na polanę.
– Ja zawsze. – Zaśmiałam się. – A ty?
Po części to było kłamstwo, ponieważ za każdym razem, kiedy mieliśmy się spotkać, stresowałam się jak cholera. Sama nie wiedziałam czym. Prawdopodobnie tym, że mogłam palnąć jakąś głupotę, przez którą blondyn miałby ze mnie ubaw do końca życia lub nie będziemy mieli tematów do rozmów.
– Jak zawsze zwarty i gotowy.
Usiedliśmy na trawie nad brzegiem stawu. Patrzyłam, jak Niall ustawiał butelki z piwem, obok nich postawił pudełko z jagodami i rzucił paczkę popcornu.
– Dlaczego jesteś taki? – wypaliłam bez wcześniejszego przemyślenia tego. Może mnie nie zje.
Podniósł na mnie wzrok i zmarszczył czoło.
– Jaki?
Wzięłam głęboki oddech. Skoro już zaczęłam i dostałam okazję, musiałam to dokończyć.
– No... taki. Tych dwóch chłopaków nic ci nie zrobili, są razem, są szczęśliwi, więc...
– Jakie chłopaki...? – zastanowił się. – Ach... Właśnie, są razem, chociaż nie powinni. To burzy porządek świata, nie rozumiesz tego? Obaj powinni mieć dziewczyny, z którymi powinni się ruchać i mieć dzieci. Sobie nawzajem ich nie zrobią. Chyba że o czymś nie wiemy. – Wziął jedną z butelek, otwierając ją za pomocą drutu na barierce.
– Przestań pieprzyć, Niall – syknęłam wkurzona przez zaciśnięte zęby.
– Na razie nie mam co – odparł ze spokojem i upił łyk piwa.
Przewróciłam oczami, zaciskając szczękę. Sama chwyciłam drugą butelkę. Ta rozmowa jednak nie przebiegłaby spokojnie, jeśli się nie napilibyśmy.
– Każdy jest inny i każdy zasługuje na miłość, a zdanie takiego człowieczka jak ty świata nie zbawi. Ty zrozum to – powiedziałam i wzięłam spory łyk.
– A jeśli nie zrozumiem? Może ty zbawisz świat, co? – odparł zgryźliwie, jednak już nie tak pewnie jak wcześniej.
Postanowiłam odpuścić. I tak moje gadanie nic by nie wskórało. Kolejne minuty upłynęły nam na słuchaniu krzyków i śmiechów dobiegających z ośrodka, szumu płynącej wody i świerszczy. Powoli zaczynało się ściemniać, piwa w naszych butelkach ubywać, a my z każdym łykiem byliśmy coraz bardziej wstawieni.
– Posłuchaj tego – odezwał się Niall. Odwróciłam się w jego kierunku, on zrobił to w tym samym czasie, a jego wąskie usta rozciągnęły się w szerszym uśmiechu. – Znasz ten kawał?
– Na razie nie wiem, o którym mówisz.
– Dziennikarz pyta gościa przy ścianie płaczu: „O co się pan modli?”, „O to, aby skończyły się głód i wojny na świecie”, „I?”, „Jakbym gadał do ściany”. – Zaśmiał się, sama nie mogłam powstrzymać śmiechu. – O kurwa, twój śmiech. – Zaczął śmiać się jeszcze bardziej, zakrywając twarz dłońmi i upadając na plecy.
Alkohol dodał mi nieco odwagi, żebym usiadła okrakiem na jego biodrach. Zamilkł i popatrzył na mnie zdziwiony, ale po chwili znów się uśmiechał.
– Masz coś do mojego śmiechu? – zapytałam, opierając ręce na jego torsie. Niall położył dłonie na moich biodrach, na co przeszły mnie ciarki.
– Jest... śmieszny.
– Lepiej śmieszny niż uroczy, nie? – zironizowałam. Sięgnęłam po opakowanie jagód i otworzyłam je. – Masz szczęście, że tego nie powiedziałeś, bo dostałbyś w twarz.
– Od ciebie? – Zaśmiał się. – Nie wyglądasz na taką, która by uderzyła kogokolwiek.
– A chciałbyś się przekonać? Otwórz buzię – poprosiłam, biorąc kilka owoców.
– Po co? Nie.
– To nie.
Wsypałam je sobie do ust, po czym wzięłam ich nieco więcej i roztarłam je na jego białej koszulce, pisząc swoje imię. Wiedziałam, że się to nie odpierze, ale przynajmniej będzie miał jakąś pamiątkę i będę miała pewność, że o mnie nie zapomni.
– Ej, kurwa, co ty robisz? Przecież to nie zejdzie! – krzyknął zabawnie piskliwym głosem i nie mogłam się nie zaśmiać. – To wcale nie jest śmieszne!

Wyglądał komicznie z obrażoną i zdegustowaną miną. Widział, że to mnie nie ruszyło. Wydął wargi niczym obrażony pięciolatek. Nie wiedziałam, co mną kierowało w tamtym momencie, ale też nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie zrobić, więc pochyliłam się i musnęłam jego usta swoimi. Popatrzyłam na niego przez chwilę. Był zdezorientowany. Oblizałam usta i ponownie złączyłam nasze usta, tym razem dłużej, a Niall odwzajemnił to. Ciarki przebiegły w dół mojego kręgosłupa, kiedy jego spękane usta dotykały moje. Czułam przyjemne łaskotanie w brzuchu. Mogłam przysiąc, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz