Przez
plac przeszłam powoli. Jeszcze tego brakowało, żeby zobaczyli, jak biegłam.
Zatrzymałam się tuż za rogiem stołówki. Zauważyłam Nialla i Líę siedzących na
mostku. Z tego, co udało mi się zauważyć, nie trzymali się za ręce, nie
całowali się, tylko rozmawiali jak para dawnych znajomych. Miałam nadzieję, że
Niallowi po tym nic nie odwali. Mimo że był dla mnie obcy, martwiłam się o
niego. Widać, że nie miał łatwego życia, jedynie przez te dwa tygodnie tutaj
jakoś mógł odetchnąć. Naprawdę chciałam mu pomóc, ale też nie chciałam włazić w
jego życie.
*
Dziś
wyjątkowo ucieszona wróciłam z praktyk, ponieważ już był wtorek, co oznaczało,
że pozostało jedynie trzy dni tej męki. Mój entuzjazm nieco przygasł, gdy na
stołówce zobaczyłam rozglądającego się Nialla. Prawdopodobnie szukał miejsca,
choć nie musiał, bo Louis siedział z dziewczyną z ich grupy, a dla blondyna nie
powinien to być problem. Ja oczywiście siedziałam sama, ponieważ z Hannah nie
miałam zamiaru dzielić swojego czasu, a reszta miała drugą zmianę, więc wracali
po szesnastej. Zauważyłam, że Irlandczyk przyglądał mi się, speszona szybko
spuściłam wzrok na swój talerz, udając, że nic nie widziałam. Już po chwili
poczułam obok siebie jego obecność i zapach perfum, których używał.
–
Mogę? – zapytał. Spojrzałam na niego, a on już siadał, uśmiechając się do mnie
szeroko.
–
Jasne. – Wzruszyłam ramionami. I tak bym mu nie odmówiła, bo i tak siedział,
więc prędzej ziemia pode mną by się rozstąpiła, niż ja odważyłabym się go stąd
wygonić.
Zaśmiał
się i zabrał się za konsumowanie swojej porcji.
–
Masz jakieś plany na teraz?
–
Z planami tutaj nie za bardzo można zaszaleć. Czemu pytasz?
Lía
już wyjechała, więc nie ma z kim spędzać czasu – przeszło mi przez myśl.
Przeklęłam siebie w duchu.
–
Pójdziesz ze mną do sklepu? Louis mnie zostawił i nie mam przyjaciół. – Dla
podkreślenia swoich słów zrobił smutną minę.
Jak
mogłam mu odmówić? Nawet gdyby oszczędziłby tego wyrazu twarzy i tak bym tego
nie zrobiła. Czasem miałam naprawdę dosyć siebie.
Poczułam
dziwne uczucie w brzuchu, bo jakieś pięć minut temu zastanawiał się, czy iść do
swojego przyjaciela, czy może usiąść ze mną. Co oznaczało, że to on zostawił
Louisa, nie na odwrót…
–
Czemu nie? Nie mam nic lepszego do roboty, poza odgniataniem sobie tyłka, a
spacer nikomu nie zaszkodzi.
–
Świetnie.
Oboje
skończyliśmy swoje porcje, gdy dosiadł się do nas Louis. Nie był on w
najlepszym humorze, co rozpoznałam po jego minie oraz z jakim impetem postawił
talerz na stoliku. Niall spojrzał na niego pytającym wzrokiem, na co szatyn
tylko prychnął. Mogę już teraz zapaść się pod ziemię?
–
Grace mnie wkurwiła – odpowiedział, widząc nasze zdezorientowanie. Chwycił za
widelec, chcąc w spokoju dokończyć jedzenie.
–
O co poszło? – zapytał Niall, odkładając sztućce i opierając się wygodnie o
oparcie.
–
Co? Już nie ma tej Hiszpanki i nie masz w co wtykać nosa? – warknął.
Uniosłam
brwi na jego zachowanie, ponieważ Louis nie wyglądał na agresywnego czy
gotowego obrazić przyjaciela. Bardziej był jak wielki pluszak chcący wszystkim
pomagać i każdego pocieszać, i oczywiście przytulać.
–
Uspokój cycki, Tommo. To moja kuzynka – wyjaśnił Niall, a Louis prawie
zakrztusił się listkiem sałaty, który właśnie wziął do ust. Sama zszokowana
musiałam odchrząknąć, by nie udławić się śliną. – Jak chciałeś, mogłeś ją brać,
ale już za późno – dodał spokojnie.
–
Jak to kuzynka? – spytał szatyn, po tym jak doprowadził się do porządku.
–
Normalnie. Mam rodzinę w Hiszpanii. Widzisz, taki zbieg okoliczności. Rzadko
mamy okazję porozmawiać, tym bardziej zobaczyć się, a tu proszę.
–
Jasne, jasne.
–
Jak słońce, Tommo.
Louis
nie wiedział? Zresztą zna go lepiej i mógł przewidzieć, lecz tym razem nie
trafił. Prędzej bym się spodziewała, że to jego tymczasowa kochanka niż
kuzynka.
*
Przez
całą drogę Niall opowiadał mi o Líi i kulturze w Hiszpanii. Ja jedynie
przytakiwałam lub pytałam o coś, co nie za bardzo rozumiałam. Dowiedziałam się,
że była od niego rok młodsza, studiowała projekt krajobrazu na uniwersytecie w
Sevilli. Powiedział, że nie musiałabym być zazdrosna, na co szybko
zaprzeczyłam, czerwieniąc się na twarzy, a on zaśmiał się.
Zaciekawiło
mnie to, że Hiszpanie rozpoczynali pracę głównie około godziny dziesiątej, od
czternastej do siedemnastej mieli sjestę, po której znów wracali do pracy.
Sjesta była czymś w stylu ciszy nocnej z tą różnicą, iż był to środek dnia. W
tych godzinach przypadała najgorętsza pora dnia, więc podczas tej przerwy
ludzie wracali do domów.
Wzięliśmy
dla siebie potrzebne rzeczy, Niall jeszcze zdecydował, aby wziąć czarne jagody
i po dwa piwa dla naszej dwójki. Ten trunek nie kosztował nie więcej niż jedno
euro, więc można było szaleć. Po zapłaceniu za zakupy, wróciliśmy do ośrodka.
*
Z
Niallem umówiliśmy się o dwudziestej nad stawem, czyli tam, gdzie zwykle,
ponieważ nam obojgu odpowiadało to miejsce. Moje współlokatorki szykowały się
do klubu, czego ja odmówiłam, kłamiąc, że źle się czułam. Jedynie Dixie
powiedziałam prawdę, gdy Alex i Miley nie słyszały, na co przyjaciółka posłała
mi znaczący uśmiech.
Kiedy
tylko nasza dwójka została w pokoju, szybko przebrałam się w swój zwyczajny
strój – zwykła koszulka, dżinsy, bluza i trampki. Uczesałam włosy, po czym
wyszłyśmy. Zdecydowałyśmy, żebym ja wzięła klucz, a w razie co ona dałaby mi
znać, gdyby miały w zamiarze wrócić przed dwudziestą trzecią.
Nie
musiałam czekać na Nialla, gdyż spotkaliśmy się tuż po wyjściu z budynku.
Chłopak uśmiechnął się na mój widok, a ja mu pomachałam.
Zobaczyłam
znajomego chłopaka, który mijał się z Niallem i chyba był homoseksualistą. Nie
wiedziałam, czy blondyn rozpoznał go. Oby nie. Lecz nie wszystko musiało pójść
po mojej myśli, bo Niall jednak rozpoznał rudowłosego i spojrzał na niego z
obrzydzeniem wymalowanym na twarzy. Na szczęście już nic nie powiedział, co
mogłoby bardziej urazić tego biednego chłopaczynę. Podszedł do mnie, a ja
popatrzyłam na niego spod przymrużonych powiek, na co tylko wzruszył ramionami.
–
Gotowa na nasz wieczór? – zapytał, gdy schodziliśmy po kamiennych schodkach
prowadzących na stołówkę, którą należało ominąć, żeby przejść na polanę.
–
Ja zawsze. – Zaśmiałam się. – A ty?
Po
części to było kłamstwo, ponieważ za każdym razem, kiedy mieliśmy się spotkać,
stresowałam się jak cholera. Sama nie wiedziałam czym. Prawdopodobnie tym, że
mogłam palnąć jakąś głupotę, przez którą blondyn miałby ze mnie ubaw do końca
życia lub nie będziemy mieli tematów do rozmów.
–
Jak zawsze zwarty i gotowy.
Usiedliśmy
na trawie nad brzegiem stawu. Patrzyłam, jak Niall ustawiał butelki z piwem,
obok nich postawił pudełko z jagodami i rzucił paczkę popcornu.
–
Dlaczego jesteś taki? – wypaliłam bez wcześniejszego przemyślenia tego. Może
mnie nie zje.
Podniósł
na mnie wzrok i zmarszczył czoło.
–
Jaki?
Wzięłam
głęboki oddech. Skoro już zaczęłam i dostałam okazję, musiałam to dokończyć.
–
No... taki. Tych dwóch chłopaków nic ci nie zrobili, są razem, są szczęśliwi,
więc...
–
Jakie chłopaki...? – zastanowił się. – Ach... Właśnie, są razem, chociaż nie
powinni. To burzy porządek świata, nie rozumiesz tego? Obaj powinni mieć
dziewczyny, z którymi powinni się ruchać i mieć dzieci. Sobie nawzajem ich nie
zrobią. Chyba że o czymś nie wiemy. – Wziął jedną z butelek, otwierając ją za
pomocą drutu na barierce.
–
Przestań pieprzyć, Niall – syknęłam wkurzona przez zaciśnięte zęby.
–
Na razie nie mam co – odparł ze spokojem i upił łyk piwa.
Przewróciłam
oczami, zaciskając szczękę. Sama chwyciłam drugą butelkę. Ta rozmowa jednak nie
przebiegłaby spokojnie, jeśli się nie napilibyśmy.
–
Każdy jest inny i każdy zasługuje na miłość, a zdanie takiego człowieczka jak
ty świata nie zbawi. Ty zrozum to – powiedziałam i wzięłam spory łyk.
–
A jeśli nie zrozumiem? Może ty zbawisz świat, co? – odparł zgryźliwie, jednak
już nie tak pewnie jak wcześniej.
Postanowiłam
odpuścić. I tak moje gadanie nic by nie wskórało. Kolejne minuty upłynęły nam
na słuchaniu krzyków i śmiechów dobiegających z ośrodka, szumu płynącej wody i
świerszczy. Powoli zaczynało się ściemniać, piwa w naszych butelkach ubywać, a
my z każdym łykiem byliśmy coraz bardziej wstawieni.
–
Posłuchaj tego – odezwał się Niall. Odwróciłam się w jego kierunku, on zrobił
to w tym samym czasie, a jego wąskie usta rozciągnęły się w szerszym uśmiechu.
– Znasz ten kawał?
–
Na razie nie wiem, o którym mówisz.
–
Dziennikarz pyta gościa przy ścianie płaczu: „O co się pan modli?”, „O to, aby
skończyły się głód i wojny na świecie”, „I?”, „Jakbym gadał do ściany”. –
Zaśmiał się, sama nie mogłam powstrzymać śmiechu. – O kurwa, twój śmiech. – Zaczął
śmiać się jeszcze bardziej, zakrywając twarz dłońmi i upadając na plecy.
Alkohol
dodał mi nieco odwagi, żebym usiadła okrakiem na jego biodrach. Zamilkł i
popatrzył na mnie zdziwiony, ale po chwili znów się uśmiechał.
–
Masz coś do mojego śmiechu? – zapytałam, opierając ręce na jego torsie. Niall
położył dłonie na moich biodrach, na co przeszły mnie ciarki.
–
Jest... śmieszny.
–
Lepiej śmieszny niż uroczy, nie? – zironizowałam. Sięgnęłam po opakowanie jagód
i otworzyłam je. – Masz szczęście, że tego nie powiedziałeś, bo dostałbyś w
twarz.
–
Od ciebie? – Zaśmiał się. – Nie wyglądasz na taką, która by uderzyła
kogokolwiek.
–
A chciałbyś się przekonać? Otwórz buzię – poprosiłam, biorąc kilka owoców.
–
Po co? Nie.
–
To nie.
Wsypałam
je sobie do ust, po czym wzięłam ich nieco więcej i roztarłam je na jego białej
koszulce, pisząc swoje imię. Wiedziałam, że się to nie odpierze, ale
przynajmniej będzie miał jakąś pamiątkę i będę miała pewność, że o mnie nie
zapomni.
–
Ej, kurwa, co ty robisz? Przecież to nie zejdzie! – krzyknął zabawnie piskliwym
głosem i nie mogłam się nie zaśmiać. – To wcale nie jest śmieszne!
Wyglądał
komicznie z obrażoną i zdegustowaną miną. Widział, że to mnie nie ruszyło.
Wydął wargi niczym obrażony pięciolatek. Nie wiedziałam, co mną kierowało w
tamtym momencie, ale też nie mogłam się powstrzymać, żeby tego nie zrobić, więc
pochyliłam się i musnęłam jego usta swoimi. Popatrzyłam na niego przez chwilę.
Był zdezorientowany. Oblizałam usta i ponownie złączyłam nasze usta, tym razem
dłużej, a Niall odwzajemnił to. Ciarki przebiegły w dół mojego kręgosłupa,
kiedy jego spękane usta dotykały moje. Czułam przyjemne łaskotanie w brzuchu.
Mogłam przysiąc, że ta chwila mogłaby trwać wiecznie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz