Louis
Było
już przed dwudziestą trzecią i chłopaki na razie poszli do swoich pokoi, żeby
nie było przypału. Nie miałem, co ze sobą zrobić, więc gra na telefonie
wydawała się idealna na zbicie czasu. Horan szlajał się gdzieś z Fay i póki co
miałem pokój dla siebie. Nagle drzwi uchyliły się, a do środka wszedł
zadowolony Irlandczyk. Niemalże tańcząc, podszedł do swojego łóżka.
–
Co ci? – zapytałem, gdy zerkałem na niego znad ekranu telefonu. – Za bardzo
wczułeś się w degustację alkoholu niemieckiego?
–
Ja i alkohol? Louis, nie szalej – prychnął i zaśmiał się, po tym jak usiadł.
Wyglądał
na zjaranego, ale Niall nie palił ani nie brał, więc musiał mu zaszkodzić jakiś
alkohol. Jasne, śmiał się na trzeźwo z wielu rzeczy, lecz ten jego uśmiech i
to, w jaki sposób szedł, były podejrzane. Jak tak patrzyłem na niego, nie
mogłem powstrzymać śmiechu, gdy szczerzył się do telefonu. Dopiero teraz
zauważyłem „FAY” na jego białej koszulce. Wyglądało to, jakby ktoś mu coś wylał
na kształt liter. Chciałem już o to zapytać, ale ugryzłem się w język.
–
Jasne, jasne. Co brałeś?
–
Nic. – Wzruszył ramionami. Wziął ubrania do przebrania i poszedł do łazienki. –
Wiem, że nie odpuścisz, więc od razu powiem, że całowałem się z Fay, a ty nadal
z nikim – dodał, zanim zamknął drzwi za sobą.
Przeanalizowałem
jeszcze raz to, co powiedział i wybuchnąłem śmiechem. Nie wiedziałem, po co mi
była ta informacja, ale niech mu będzie.
Po
tym jak Niall wyszedł z łazienki, sam poszedłem wziąć prysznic, gdyż chłopaki
uznali, że już nie chciało im się przychodzić. Po położeniu się jedynie
rzuciłem okiem na Nialla, który zawzięcie z kimś pisał, ostatnimi siłami
powstrzymując się przed zaśnięciem. Nie komentowałem jego wyznania, choć nadal
chciało mi się śmiać.
*
Fay
Kolejnego
dnia wieczorem znów umówiłam się z Niallem w naszym stałym miejscu spotkań. Na
kolacji pojawiła się cała grupa studentów z Londynu, natomiast brakowało
jedynie Nialla, ale pewnie spał, odpoczywając po praktykach. Dochodziła już
godzina dwudziesta, więc wraz z Dixie wyszłam na zewnątrz. Moja przyjaciółka
została na ławce przed budynkiem, ponieważ chciała tylko zapalić i zadzwonić do
chłopaka, zaś ja skierowałam się nad staw. Oczywiście wiedziała, gdzie szłam, ponieważ
stwierdziłam, iż ukrywanie przed nią spotkań z blondynem było bez sensu.
Zeszłam
po kamiennych schodkach prowadzących na stołówkę, gdy nagle usłyszałam znajomy
irlandzki akcent. Zatrzymałam się, gdy zauważyłam go chodzącego w tę i z powrotem,
rozmawiając przez telefon podenerwowanym tonem. Wyglądał na zdenerwowanego, a
dłoń niespokojnie przebiegająca co chwilę przez jego blond włosy tylko
utwierdzała mnie w tym przekonaniu. W końcu usiadł na jednym z dużych kamieni
ustawionych wzdłuż alejki za stołówką. Podeszłam bliżej, starając się pozostać
niezauważoną. Teraz pomagało mi to, że Niall oparł czoło o rękę wspartą na
kolanie. Westchnął zrezygnowany. Byłam na tyle blisko, że mogłam usłyszeć to,
co mówił. Może i zachowywałam się wścibsko, gdy podsłuchiwałam jego prywatną
rozmowę, jednak coś w środku podpowiadało mi, żebym nie oddalała się, a miała
go na oku.
–
Po prostu daj mi ją do telefonu – powiedział cicho i nastała chwila ciszy. –
Cześć, kochanie. – Ton jego głosu już w najmniejszym stopniu nie był taki jak
przed chwilą, a spokojny i można było usłyszeć w nim nutę radości.
Zaskoczyły
mnie jego słowa… Miał dziewczynę? Nagle wspomnienia z poprzedniego wieczoru i
poczucie winy spadły na mnie jak kubeł lodowatej wody. Przecież ja głupia go
pocałowałam i nawet nie pomyślałam o tym, że może kogoś mieć!
Głupia,
samolubna, niemyśląca idiotka.
Chęć
spotkania z blondynem uleciała ze mnie wraz z ostatkami pewności siebie. Przez
moment zastanawiałam się pomiędzy zaczekaniem na niego i udawaniem, że wczoraj
nic się nie wydarzyło, choć to byłby największy idiotyzm, a tym, żeby sobie
pójść i wymyślenie jakiejś głupiej wymówki. Zdecydowałam na to pierwsze, lecz
moje ciało postanowiło odwrócić się, wracając do budynku. Nie przeszłam jednak
daleko, nadeptując na suchą gałąź, która złamała się z głośnym chrupnięciem.
Przeklęłam w myślach i przyśpieszyłam kroku. Już byłam w połowie kamiennych
schodków, kiedy usłyszałam swoje imię. Tym razem przekleństwo opuściło moje
usta. Wymusiłam jak najszczerszy uśmiech, zanim się odwróciłam. Irlandczyk
szedł w moim kierunku, także się uśmiechnął, a gdy był już blisko, wyciągnął w
moim kierunku swoją dłoń, którą niepewnie chwyciłam.
–
Gdzie szłaś? – zapytał, kiedy stanęłam obok niego.
–
Um… rozmawiałeś przez telefon, nie chciałam ci przeszkadzać – skłamałam,
patrząc wszędzie, tylko nie na jego twarz.
–
Ale już skończyłem, więc możemy zająć się sobą.
Z
uśmiechem na twarzy i wciąż trzymając moją dłoń, poprowadził mnie w kierunku
stawu. Spojrzałam na niego ukradkiem, nie wyglądał, jakby miał za złe to, co
zrobiłam wczoraj. Lub był świetnym aktorem i dobrze ukrywał emocje.
Czułam
się naprawdę nieswojo w jego towarzystwie ze świadomością, że prawdopodobnie w
Anglii czekała na niego jego dziewczyna albo może nawet narzeczona, a tutaj,
gdy ona nie widziała, spędzał czas ze mną. Dotyk jego dłoni na mojej wręcz
palił moją skórę. Chciałam wyrwać ją z uścisku, ale jakby włączyła mi się
wewnętrzna blokada. Szłam z nim jak zaczarowana, nie mogąc się odezwać, zrobić
czegokolwiek poza przebieraniem nogami, by za nim nadążyć, a moje serce waliło
mi w piersi.
Gdy
dotarliśmy na mostek, Niall usiadł na swoim stałym miejscu na mostku, a ja
niepewnie zajęłam miejsce po jego prawej stronie. Nic nie mówiliśmy, jedynie
wpatrywaliśmy się w taflę wody, w której odbijały się chmury i ciemniejące
niebo. Słońce już chowało się za szczytami wzgórz, zostawiając jedynie
różowo-pomarańczowe smugi na niebie.
–
Czemu dzisiaj jesteś taka cicha? – zapytał.
–
Tak jakoś. – Wzruszyłam ramionami.
Powinnam
go przeprosić? Wypadałoby, jednak prędzej spaliłabym się ze wstydu, niż słowo
„przepraszam” przeszłoby mi przez gardło. Wzięłam głęboki oddech i założyłam
kosmyk włosów za ucho. Pomimo coraz niższej temperatury, mi było wręcz gorąco,
chodź odczuwałam wieczorny chłód na nagiej skórze moich rąk.
–
Skąd dokładnie pochodzisz? – ponownie przerwał ciszę.
–
Z Bournemouth.
–
Spodziewaj się mnie kiedyś. – Zaśmiał się.
–
Chciałbyś je odwiedzić?
–
Czemu nie? Trzeba ruszyć gdzieś tyłek, a nie tylko moje zadupie w Irlandii i
teraz Londyn.
–
Opowiedz coś o Irlandii.
–
Jest chujowo. – Ponownie się zaśmiał. – Nie ma nic ciekawego. Deszcz i zimno.
Lepiej powiedz mi coś o sobie. To będzie bardziej ciekawsze. Masz rodzeństwo?
–
Mam starszego brata. A ty? – Spojrzałam na niego. On w tym samym czasie
odwrócił głowę, łapiąc ze mną kontakt wzrokowy.
–
Też. – Skinął głową.
Kolejne
minuty mijały nam na rozmowie, żartach i opowiadaniu kompromitujących sytuacji
z naszego rodzeństwa. Robiło się coraz chłodniej, ale my nie odczuwaliśmy tego
za bardzo. Wraz z upływającym czasem, moje poczucie winy znikało i czułam się
coraz swobodniej w towarzystwie Nialla.
W
pewnym momencie dotarło do mnie, że zostało nam jedynie dwa dni, nie licząc
soboty – dnia, kiedy wyjeżdżamy. Poczułam się dziwnie, z jednej strony chcąc
wracać, z drugiej zaś niekoniecznie. Polubiłam Nialla i Louisa, miejsce pobytu
również, lecz już z praktykami było gorzej.
–
Co jest? Stało się coś? – zapytał blondyn, przerywając swoją opowieść o tym,
jak pewnego wieczoru jego brat wymknął się z domu na imprezę, jednak jego
rodzice go zauważyli i pojechali za nim do klubu.
–
Nic. Tylko oświeciło mnie, że już za dwa dni wyjeżdżamy. – Wzruszyłam
ramionami.
–
I nie cieszysz się? Ja bardzo, chociaż spodobało mi się tu.
Pozostałam
cicho, jedynie uśmiechnęłam się cierpko do niego. Objął mnie opiekuńczo
ramieniem, pocierając je.
–
A mnie oświeciło, że nie mam twojego numeru. Możesz mi go podać w razie,
gdybyśmy za sobą zatęsknili? – Wyjął telefon, odblokował go i pojrzał na mnie.
–
Jasne. – Zachichotałam i wpisałam mu mój numer, po czym oddałam urządzenie. Po
chwili poczułam wibracje w kieszeni.
–
Gotowe. Uśmiechnij się w końcu, bo nie wytrzymam. O, już wiem, co ci poprawi
humor.
–
Słucham ciebie.
Nie
usłyszałam odpowiedzi, ale poczułam, jak ułożył swoje ciepłe dłonie na moich
policzkach, a jego miękkie usta dotknęły moich. Byłam zaskoczona w obu
znaczeniach, zdezorientowana, jednocześnie czując przyjemny dreszcz
przebiegający wzdłuż kręgosłupa. Poczułam się jeszcze gorzej, niż czułam się
wcześniej. Nie mogłam tak siedzieć bezczynnie, kiedy on całował moje usta,
prawdopodobnie zdradzając tym swoją dziewczynę bądź narzeczoną, więc odsunęłam
się od niego. Spojrzał na mnie ze zdezorientowaniem wymalowanym na twarzy,
jednak nic nie powiedział.
–
Nie mogę – powiedziałam, na co jedynie przytaknął i odsunął się ode mnie i
odkrząknął.
Nie
miałam pojęcia, co siedziało mu w głowie, żeby nagle wpadł na pomysł
pocałowania mnie. Sama wczoraj to zrobiłam, ale nie wiedziałam, co robiłam.
Dobra, to głupia wymówka i prawdopodobnie teraz zachowałam się jak
niezdecydowana idiotka, ale już nic bym nie zmieniła.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz