poniedziałek, 10 lipca 2017

Rozdział 12.

Obudziłam się wcześnie rano. Nawet bardzo wcześnie, bo była dopiero czwarta. Próbowałam zasnąć, ale na nic się to nie zdawało, ponieważ moje myśli wciąż zajmował wczorajszy wieczór oraz rozmowa z Niallem. Nie spodziewałem się tego, że on może mieć dziecko, wspomniał coś o tym, ale byłam przekonana, że chodziło o młodszego brata, kuzynka. Wróciłam wspomnieniami do każdego spotkania z blondynem i każdej naszej rozmowy. Zdałam sobie wtedy sprawę, że kilka razy jakby nawiązywał do jego ojcostwa. Kiedy mówił o odpowiedzialności, najprawdopodobniej miał na myśli właśnie to. Kiedy podczas rozmowy telefonicznej nazwał kogoś kochaniem, być może to była właśnie Tix, ale nie musiało tak być.
Jedno dręczyło mnie najbardziej – dlaczego ot tak zmienił swoje zdanie o opiece nad nią? I do tego miało na to wpływ moje nastawienie do świata i pierniczenie głupot? Żart! Muszę chyba ponownie poruszyć ten temat lub zapytać Louisa, bo to jest zbyt podejrzane, żeby miało mi dać spokój. Nieważne na jak wścibską i wredną mogłam wyjść. To było dziwne, że tak nagle mogło mu się odmienić.
Po cichu wyszłam z łóżka, by nie obudzić dziewczyn i wybrałam ubrania, po czym poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Do czasu, kiedy moje współlokatorki wstały i zebrały się, zdążyłam obejrzeć film i zacząć kolejny. Po śniadaniu zdecydowałyśmy z Dixie pojechać do Würzburga, ponieważ wczoraj zakończyliśmy praktyki i teoretycznie już dziś powinniśmy być w drodze do domu, ale samolot z Frankfurtu nad Menem do Londynu mieliśmy dopiero w niedzielę rano, więc sobotę mieliśmy dla siebie. Wszyscy cieszyli się, że nauczyciele nie zaplanowali na ten dzień żadnej, głupiej wycieczki. Grupa z Londynu rozpoczęła praktyki tak jak my i tak samo skończyła, więc wracaliśmy razem. Zgadywałam, że Louis i Niall postanowili odsypiać, bo nie widziałam ich na śniadaniu.

*

Około piętnastej wróciłyśmy, ponieważ o siedemnastej miało odbyć się rozdanie certyfikatów oraz opinii. Zdążyłyśmy jeszcze pójść do pobliskiego sklepu na lody. Był kwadrans przed siedemnastą, więc cała nasza grupa obległa ławkę przy bocznym wejściu, czyli tam, gdzie zwykle. Słyszałam śmiech Nialla i szum rozmów osób z grupy z Londynu, którzy siedzieli przed klubem, w którym oni mieli rozdanie certyfikatów.
Wyglądało to mniej więcej tak: cała nasza grupa siedziała przy najdłuższym stole na stołówce, koordynatorka, która opiekowała się nami mówiła o tym, jak świetnie sobie radziliśmy, nie mieliśmy z niczym problemów i miała nadzieję, że my także byliśmy zadowoleni. Później nastąpiło rozdanie certyfikatów i opinii, przy czym pogratulowała każdemu osobiście. Nasi nauczyciele oczywiście musieli jej podziękować za wszystko i wręczyć upominek.
Gdy nastąpił koniec tego, wraz z Dixie wróciłyśmy od razu do pokoju i zaczęłyśmy pakowanie, podczas gdy Alex i Miley zostały na zewnątrz, aby zapalić i pożegnać się z poznanymi chłopakami. Byłam w połowie planowania, co gdzie włożyć, gdy dostałam wiadomość od Nialla, czy chciałabym się spotkać. Oczywiście zgodziłam się. Chciałam możliwe, że po raz ostatni z nim porozmawiać o wszystkim, nie tylko na temat jego córki. Uprzątnęłam swoje rzeczy, upewniając się, że Alex nie będzie w nie zaglądać, gdy wróci, po czym poinformowałam Dixie o moich zamiarach i opuściłam pokój.
Spotkałam Nialla na zewnątrz, uśmiechnął się do mnie, co chętnie odwzajemniłam i przeczesał włosy palcami. Nie wyglądał na smutnego, ale też nie na zadowolonego. Miałam już pewność, że nie miał dziewczyny, więc pozwoliłam sobie pocałować go w policzek, na co zaśmiał się. Dopiero, gdy odsunęłam się od niego, zdałam sobie sprawę, że ktoś mógł to widzieć. Jednak odepchnęłam od siebie te myśli.
Było po dziewiętnastej, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu, który wykorzystaliśmy na pójście do sklepu po to, by kupić czekoladki, lody i butelkę piwa na spółkę. Teraz siedzieliśmy w naszym zwyczajnym miejscu spotkań, czyli nad stawem za stołówkę, opierając się o pień wierzby i zajadając się piankami na wafelku w czekoladowej polewie, na zmianę upijając łyk piwa z butelki. Jak na tę porę dnia było ciepło, a słońce ogrzewało nasze twarze. Zdążyłam polubić to miejsce i zdecydowanie będzie mi go brakować, to było pewne. Rozmawialiśmy z Niallem o najnowszych hitach muzycznych, ja postanowiłam zrobić kilka zdjęć w tym jedno Niallowi, co go oburzyło. Pokazałam mu je, po czym stwierdził, że uwydatnia ono jego piękno, więc mogłam je zatrzymać. Z dumnym uśmiechem z powrotem usiadłam obok niego i wzięłam ostatni łyk piwa.
– Co tak nagle cię oświeciło, że może przydałoby się zająć córką? – wypaliłam.
Przygryzłam wargę równie zdezorientowana, co Niall. To było naprawdę głupie pytanie, ja byłam głupia, żeby pytać o takie rzeczy. Przeczesał włosy i wypuścił drżący oddech.
– Przepraszam, nie musisz odpowiadać. Ja nie wiem, co sobie myślałam... Przepraszam, ja...
– Byłem idiotą, zrywając kontakt z Melanie, okej? Jest w porządku. Nie wiem, jak to będzie, ale musi jakoś być. Prawdopodobnie uprzedzając twoje kolejne pytanie. Tak, to z Tix rozmawiałem wtedy przez telefon.
Zmarszczyłam brwi i już kolejne pytanie nasuwało mi się na myśl, gdy dokładnie przypomniał mi się przebieg naszej rozmowy.
– Powiedziałeś, że widziałeś ją dwa lata temu, więc...
– Co nie znaczy, że nie widziałem się z Melnie – znów mi przerwał – a ona z kolei zdecydowała, że Tix jest wystarczająco duża, żeby powiedzieć jej o mnie, a ta nie dawała Melanie spokoju, bo chciała mnie zobaczyć.
Przytaknęłam w zrozumieniu. Zamilkłam, bo i tak to było wystarczająco. Pomiędzy nami zapadła krępująca cisza – przynajmniej ja odczuwałam ją jako krępującą. Przygryzłem wargę, czując, że powinnam coś powiedzieć, ale kompletnie nie wiedziałam co. Niall wydawał się nie przejmować tym, gdy był wpatrzony w delikatnie falującą taflę wody i małe rybki pływające tuż przy powierzchni. Odetchnęłam i oparłam głowę o pień, zamykając oczy.
– Tak szczerze, zostałbym tu jeszcze z tydzień, ale bez praktyk.
– Ja też. – Przytaknęłam, czując na sobie jego wzrok?
Tak rozpoczęliśmy kolejną rozmowę na temat uroku tego miejsca.

Niall
Kiedy wróciłem do pokoju, Louis próbował ułożyć rzeczy w swojej walizce. Po serii pytań przyjaciela, sam zabrałem się za pakowanie. Jedynym powodem tak naprawdę, żeby stąd nie wyjeżdżać, była Fay. W pewien sposób pozwalała mi się oderwać od myślenia o tym, co czekało na mnie w Anglii. Ale jeśli byłem głupi, więc teraz dostałem za to karę. Może i pytała o to, ale nie przeszkadzało mi to. Co do tego, że chciałem czynnie uczestniczyć w dorastaniu i życiu Tix, miałem mieszane uczucia. Dziewczynka chciała mnie poznać, cóż, kiedyś musiała. Ja zaś wiedziałem, że nie będę dobrym ojcem, bo już nim nie byłem. Co będzie, to będzie.

Fay
O piątej rano dotarliśmy na lotnisko, nauczyciele rozdali karty pokładowe, a teraz staliśmy wraz z grupą z Londynu w kolejce do odprawy. Do momentu, kiedy weszliśmy do samolotu, czułam na sobie podejrzliwy i pogardliwy wzrok Alex na sobie. Wczorajszego wieczoru wróciłam później, niż zamierzałam, a Alex i Miley od razu spojrzały na mnie dziwnie, jednak nic nie powiedziały, tak pozostało, dopóki nie opuściłyśmy pokoju. W samolocie już miałam spokój, ponieważ siedziały na początku, a ja prawie na końcu. Z Dixie dzieliło mnie przejście, a Niall i Louis siedzieli obok mnie, więc nie nudziłam się podczas lotu.
Gdy jeszcze przebywaliśmy w ośrodku, wyczekując na autokar, który miał nas zawieźć na lotnisko, coraz bardziej chciałam tu zostać. Polubiłam to miejsce, którego widoki wręcz zapierały dech w piersiach, klimat różnił się od tego w Anglii. Może i niektóre poranki były pochmurne, ale świadomość, że prawdopodobieństwo, że spadnie deszcz była mniejsze i już to dawało więcej chęci do życia. Czasem z samego rana promienie słoneczne wpadały przez okno i aż chciało się wstać, i wyjść na zewnątrz, przy czym nawet wizja kolejnych siedmiu godzin spędzonych na praktykach nie wydawała się taka zła. Nie chciałam tego zostawiać. Po opuszczeniu ośrodka spojrzałam po całej naszej grupie i miałam wrażenie, że tylko ja nie cieszyłam się w stu procentach z powrotu. Omiotłam wzrokiem po raz ostatni plac przed wejściem do autokaru, złapałam kontakt wzrokowy z Niallem, który posłał mi jeden ze swoich uśmiechów. Nie z tych typowych uśmieszków, którymi obdarzał każdego, a ten uroczy, przy którym niewielki dołeczek w jego lewym policzku stawał się widoczny. Tego będzie mi brakować najbardziej.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz