Obudziłam
się wcześnie rano. Nawet bardzo wcześnie, bo była dopiero czwarta. Próbowałam
zasnąć, ale na nic się to nie zdawało, ponieważ moje myśli wciąż zajmował
wczorajszy wieczór oraz rozmowa z Niallem. Nie spodziewałem się tego, że on
może mieć dziecko, wspomniał coś o tym, ale byłam przekonana, że chodziło o
młodszego brata, kuzynka. Wróciłam wspomnieniami do każdego spotkania z
blondynem i każdej naszej rozmowy. Zdałam sobie wtedy sprawę, że kilka razy
jakby nawiązywał do jego ojcostwa. Kiedy mówił o odpowiedzialności,
najprawdopodobniej miał na myśli właśnie to. Kiedy podczas rozmowy
telefonicznej nazwał kogoś kochaniem, być może to była właśnie Tix, ale nie
musiało tak być.
Jedno
dręczyło mnie najbardziej – dlaczego ot tak zmienił swoje zdanie o opiece nad
nią? I do tego miało na to wpływ moje nastawienie do świata i pierniczenie
głupot? Żart! Muszę chyba ponownie poruszyć ten temat lub zapytać Louisa, bo to
jest zbyt podejrzane, żeby miało mi dać spokój. Nieważne na jak wścibską i
wredną mogłam wyjść. To było dziwne, że tak nagle mogło mu się odmienić.
Po
cichu wyszłam z łóżka, by nie obudzić dziewczyn i wybrałam ubrania, po czym
poszłam do łazienki, żeby wziąć prysznic. Do czasu, kiedy moje współlokatorki
wstały i zebrały się, zdążyłam obejrzeć film i zacząć kolejny. Po śniadaniu
zdecydowałyśmy z Dixie pojechać do Würzburga, ponieważ wczoraj zakończyliśmy
praktyki i teoretycznie już dziś powinniśmy być w drodze do domu, ale samolot z
Frankfurtu nad Menem do Londynu mieliśmy dopiero w niedzielę rano, więc sobotę
mieliśmy dla siebie. Wszyscy cieszyli się, że nauczyciele nie zaplanowali na
ten dzień żadnej, głupiej wycieczki. Grupa z Londynu rozpoczęła praktyki tak
jak my i tak samo skończyła, więc wracaliśmy razem. Zgadywałam, że Louis i
Niall postanowili odsypiać, bo nie widziałam ich na śniadaniu.
*
Około
piętnastej wróciłyśmy, ponieważ o siedemnastej miało odbyć się rozdanie
certyfikatów oraz opinii. Zdążyłyśmy jeszcze pójść do pobliskiego sklepu na
lody. Był kwadrans przed siedemnastą, więc cała nasza grupa obległa ławkę przy
bocznym wejściu, czyli tam, gdzie zwykle. Słyszałam śmiech Nialla i szum rozmów
osób z grupy z Londynu, którzy siedzieli przed klubem, w którym oni mieli
rozdanie certyfikatów.
Wyglądało
to mniej więcej tak: cała nasza grupa siedziała przy najdłuższym stole na
stołówce, koordynatorka, która opiekowała się nami mówiła o tym, jak świetnie
sobie radziliśmy, nie mieliśmy z niczym problemów i miała nadzieję, że my także
byliśmy zadowoleni. Później nastąpiło rozdanie certyfikatów i opinii, przy czym
pogratulowała każdemu osobiście. Nasi nauczyciele oczywiście musieli jej
podziękować za wszystko i wręczyć upominek.
Gdy
nastąpił koniec tego, wraz z Dixie wróciłyśmy od razu do pokoju i zaczęłyśmy
pakowanie, podczas gdy Alex i Miley zostały na zewnątrz, aby zapalić i pożegnać
się z poznanymi chłopakami. Byłam w połowie planowania, co gdzie włożyć, gdy
dostałam wiadomość od Nialla, czy chciałabym się spotkać. Oczywiście zgodziłam
się. Chciałam możliwe, że po raz ostatni z nim porozmawiać o wszystkim, nie
tylko na temat jego córki. Uprzątnęłam swoje rzeczy, upewniając się, że Alex
nie będzie w nie zaglądać, gdy wróci, po czym poinformowałam Dixie o moich
zamiarach i opuściłam pokój.
Spotkałam
Nialla na zewnątrz, uśmiechnął się do mnie, co chętnie odwzajemniłam i
przeczesał włosy palcami. Nie wyglądał na smutnego, ale też nie na
zadowolonego. Miałam już pewność, że nie miał dziewczyny, więc pozwoliłam sobie
pocałować go w policzek, na co zaśmiał się. Dopiero, gdy odsunęłam się od
niego, zdałam sobie sprawę, że ktoś mógł to widzieć. Jednak odepchnęłam od
siebie te myśli.
Było
po dziewiętnastej, więc mieliśmy jeszcze trochę czasu, który wykorzystaliśmy na
pójście do sklepu po to, by kupić czekoladki, lody i butelkę piwa na spółkę. Teraz
siedzieliśmy w naszym zwyczajnym miejscu spotkań, czyli nad stawem za stołówkę,
opierając się o pień wierzby i zajadając się piankami na wafelku w czekoladowej
polewie, na zmianę upijając łyk piwa z butelki. Jak na tę porę dnia było
ciepło, a słońce ogrzewało nasze twarze. Zdążyłam polubić to miejsce i
zdecydowanie będzie mi go brakować, to było pewne. Rozmawialiśmy z Niallem o
najnowszych hitach muzycznych, ja postanowiłam zrobić kilka zdjęć w tym jedno
Niallowi, co go oburzyło. Pokazałam mu je, po czym stwierdził, że uwydatnia ono
jego piękno, więc mogłam je zatrzymać. Z dumnym uśmiechem z powrotem usiadłam
obok niego i wzięłam ostatni łyk piwa.
–
Co tak nagle cię oświeciło, że może przydałoby się zająć córką? – wypaliłam.
Przygryzłam
wargę równie zdezorientowana, co Niall. To było naprawdę głupie pytanie, ja
byłam głupia, żeby pytać o takie rzeczy. Przeczesał włosy i wypuścił drżący
oddech.
–
Przepraszam, nie musisz odpowiadać. Ja nie wiem, co sobie myślałam...
Przepraszam, ja...
–
Byłem idiotą, zrywając kontakt z Melanie, okej? Jest w porządku. Nie wiem, jak
to będzie, ale musi jakoś być. Prawdopodobnie uprzedzając twoje kolejne
pytanie. Tak, to z Tix rozmawiałem wtedy przez telefon.
Zmarszczyłam
brwi i już kolejne pytanie nasuwało mi się na myśl, gdy dokładnie przypomniał
mi się przebieg naszej rozmowy.
–
Powiedziałeś, że widziałeś ją dwa lata temu, więc...
–
Co nie znaczy, że nie widziałem się z Melnie – znów mi przerwał – a ona z kolei
zdecydowała, że Tix jest wystarczająco duża, żeby powiedzieć jej o mnie, a ta
nie dawała Melanie spokoju, bo chciała mnie zobaczyć.
Przytaknęłam
w zrozumieniu. Zamilkłam, bo i tak to było wystarczająco. Pomiędzy nami zapadła
krępująca cisza – przynajmniej ja odczuwałam ją jako krępującą. Przygryzłem
wargę, czując, że powinnam coś powiedzieć, ale kompletnie nie wiedziałam co.
Niall wydawał się nie przejmować tym, gdy był wpatrzony w delikatnie falującą
taflę wody i małe rybki pływające tuż przy powierzchni. Odetchnęłam i oparłam
głowę o pień, zamykając oczy.
–
Tak szczerze, zostałbym tu jeszcze z tydzień, ale bez praktyk.
–
Ja też. – Przytaknęłam, czując na sobie jego wzrok?
Tak
rozpoczęliśmy kolejną rozmowę na temat uroku tego miejsca.
Niall
Kiedy
wróciłem do pokoju, Louis próbował ułożyć rzeczy w swojej walizce. Po serii
pytań przyjaciela, sam zabrałem się za pakowanie. Jedynym powodem tak naprawdę,
żeby stąd nie wyjeżdżać, była Fay. W pewien sposób pozwalała mi się oderwać od
myślenia o tym, co czekało na mnie w Anglii. Ale jeśli byłem głupi, więc teraz
dostałem za to karę. Może i pytała o to, ale nie przeszkadzało mi to. Co do
tego, że chciałem czynnie uczestniczyć w dorastaniu i życiu Tix, miałem
mieszane uczucia. Dziewczynka chciała mnie poznać, cóż, kiedyś musiała. Ja zaś
wiedziałem, że nie będę dobrym ojcem, bo już nim nie byłem. Co będzie, to
będzie.
Fay
O
piątej rano dotarliśmy na lotnisko, nauczyciele rozdali karty pokładowe, a
teraz staliśmy wraz z grupą z Londynu w kolejce do odprawy. Do momentu, kiedy
weszliśmy do samolotu, czułam na sobie podejrzliwy i pogardliwy wzrok Alex na
sobie. Wczorajszego wieczoru wróciłam później, niż zamierzałam, a Alex i Miley
od razu spojrzały na mnie dziwnie, jednak nic nie powiedziały, tak pozostało,
dopóki nie opuściłyśmy pokoju. W samolocie już miałam spokój, ponieważ
siedziały na początku, a ja prawie na końcu. Z Dixie dzieliło mnie przejście, a
Niall i Louis siedzieli obok mnie, więc nie nudziłam się podczas lotu.
Gdy
jeszcze przebywaliśmy w ośrodku, wyczekując na autokar, który miał nas zawieźć
na lotnisko, coraz bardziej chciałam tu zostać. Polubiłam to miejsce, którego
widoki wręcz zapierały dech w piersiach, klimat różnił się od tego w Anglii.
Może i niektóre poranki były pochmurne, ale świadomość, że prawdopodobieństwo,
że spadnie deszcz była mniejsze i już to dawało więcej chęci do życia. Czasem z
samego rana promienie słoneczne wpadały przez okno i aż chciało się wstać, i
wyjść na zewnątrz, przy czym nawet wizja kolejnych siedmiu godzin spędzonych na
praktykach nie wydawała się taka zła. Nie chciałam tego zostawiać. Po opuszczeniu
ośrodka spojrzałam po całej naszej grupie i miałam wrażenie, że tylko ja nie
cieszyłam się w stu procentach z powrotu. Omiotłam wzrokiem po raz ostatni plac
przed wejściem do autokaru, złapałam kontakt wzrokowy z Niallem, który posłał
mi jeden ze swoich uśmiechów. Nie z tych typowych uśmieszków, którymi obdarzał
każdego, a ten uroczy, przy którym niewielki dołeczek w jego lewym policzku
stawał się widoczny. Tego będzie mi brakować najbardziej.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz